Nie tak dawno testowałem dla Was najnowszy procesor efektów Mooera Preamp Live wraz z możliwością modelowania brzmienia dowolnych gratów, ulubionych przez nas (technologia Tone Capture). Nasz tytułowy sprzęt doskonale współgra z tym sprzętem sprawiając, że wraz z kolumną będzie to zawodowy sceniczny secik. Na szczęście nie wszyscy podążają za owczym pędem grania z „uchem” i stara szkoła sceny tętniącej życiem (a raczej ciśnieniem akustycznym) cały czas ma się dobrze.
Nasz wzmacniacz napędzi dowolną kolumnę, nawet klasyka Marshalla na czterech dwunastkach, także jest urządzeniem uniwersalnym, zdolnym wygenerować skuteczny sound na małej i dużej półce. Współpracuje z wszelakimi preampami, ale rzecz jasna producent wraz z dystrybutorem życzyliby sobie, by zapinać go pomiędzy jakiś preampy Mooera a kolumnę Mooera, której… nikt jeszcze nie wyprodukował.
Budowa
Jak głosi producent, jest to gitarowy wzmacniacz przystosowany do bezpośredniego wzmocnienia sygnału efektów gitarowych. Na pierwszy rzut oka wygląda na końcówkę mocy, ale w rzeczywistości to pełnoprawny wzmacniacz okrojony jedynie z układów umożliwiających „grzebanie” przy barwie dźwięku. Pozwólcie teraz na garść najważniejszych danych ze specyfikacji tego sprzętu, aby dowiedzieć się co się składa na ten wyjątkowy wzmak. Mamy tu do czynienia z układem lampowym klasy A/B o mocy wyjściowej 20 W. Na panelu przednim zaprojektowano kontrolę parametrów Master oraz Presence (a więc jednak jakaś szczątkowa korekcja barwy jest), ale cały wzmacniacz moim zdaniem może uchodzić jako wzór transparentności. Mamy tu jeszcze przełącznik hi/low dla wybrania impedancji wejścia (hi = 1 Mohm, low = 220 kOhm), przełącznik standby oraz przełącznik power.
Z tyłu widać wyjście kolumnowe 1 x 8 Ohm oraz 2 x 16 Ohm typu 6.3 mm mono. I to tyle. Mooer Tube Engine to w pełni lampowy wzmacniacz z sekcją preampu niewidoczną na zewnątrz. Oznacza to, że Tube Engine za typową korekcję barwy (EQ) naszego soundu nie bierze odpowiedzialności. Jasne, że lampy pierwszego i ostatniego stopnia mocy potrafią nieco zmodyfikować brzmienie, ale będzie to zawsze ten „dobry” dotyk, bo jeszcze nie spotkałem się z opinią, żeby np. tertrody 6L6 psuły sound, a pentody KT88 go uzdatniały. To są po prostu uwypuklenia innych składowych harmonicznych i inna siła wzmocnienia wynikająca z budowy lampy i innych potencjałów siatki (element sterujący lampy) tudzież napięć anodowych. Generalnie im głośniej gramy, tym bardziej zaznacza się charakter różnych lamp mocy. Sekcja preampu istnieje tutaj wyłącznie po to, by przygotować sygnał do ostatecznego wzmocnienia, bez typowej ingerencji w jego barwę. Całosć wzmacniacza ochrania solidna, metalowa obudowa, wyposażona w rączki oraz możliwość zamocowania w racku.
Lampy
Sygnał z naszej gitary bądź efektów witają dwie lampy preampu, którymi są 12AX7 (ECC83) i 12AT7 (ECC81). To chyba najpopularniejsze „bańki” stosowane w gitarowych wzmacniaczach. Nawet gdy jest on oparty na tranzyztorach, to preamp najczęściej stanowią wspomniane podwójne triody. 12AX7 oferuje większe wzmocnienie niż 12AT7, ale to co tracimy w mocy, zyskujemy przecież w headroomie, zatem widzimy, że ten duecik doskonale się uzupełnia. Przez to nasz wzmak staje się uniwersalnym narzędziem zarówno do przesterowywania dźwięków, jak i do ksztłtowania ich w kierunku jazzu. Nasze urządzenie posiada także lampowy układ w klasie A/B, z dwoma „ręcznie dobieranymi” lampami EL84.
Nie wiem, czy istnieją lampy dobierane przez roboty, ale okej, umówmy się, że element ludzki w procesie produkcji zawsze „humanizuje” nieco nie ważne jak zaawansowany technologicznie sprzęt. EL84 to jedne z kilku najczęściej wykorzystywanych lamp mocy we wzmacniaczach gitarowych i to one dały charakterystyczne brzmienie całej epoce muzyki rozrywkowej. Nasza para to dosyć uniwersalne pentody stosowane raczej na brytyjskim rynku (wzmacniacze Vox, Hiwatt, Marshall itp.), które są po prostu dobre i w miarę tanie. Trwałaść lamp (abstrahując od ich nominalnej żywotności) zależy głównie od sposobu ich użytkowania i drgań (wstrząsów), na które są narażone.
Brzmienie
Mooer Tube Engine kulturalnie i delikatnie ożywia nasze brzmienie, no i rzecz jasna, jest świetną alternatywą dla tranzystorowych wzmacniaczy. Tube Engine jest bardzo transparentny, pozwalając wybrzmieć własną „osobowością” jednostkom, które pod niego podpinamy. Jednocześnie kulturalnie i delikatnie dodaje ciepła, wzmacnia detaliczność, szczegółowość dźwięków, tak aby nie drażnić gitarowych purystów. 12AX7 oraz 12AT7 przygotowują niejako sygnał do właściwego wzmocnienia i podania go na głośniki. Mają większe znaczenie przy niskich głośnościach i wówczas wprawne ucho usłyszy ich cechy, ale gdy zaczynamy grać głośniej, z jakimś składem, wówczas wszystko zaczyna zależeć od lamp mocy.
EL84 w naszym przypadku oznaczają dość delikatne, ciepłe, harmoniczne brzmienie, wybitnie podatne na artykulacyjne niuanse. Przyjemne brzmienie górnego pasma kontrastuje z twardo skrojonym „środkiem” i lekko cofniętym dołem. Pozycjonuje to nasze wiosło na pozycji uprzywilejowanej w zespole, bo zyskujemy doskonałą platformę by czytelne stały się najbardziej zagmatwane nawet efekty modulacyjne. Ten wzmacniacz posiada niezbyt ofensywne czy też „roszczeniowe” brzmienie, ale za to okazuje się ono skuteczne. Pozwala swobodnie grać swoje bez obawy o znikanie w miksie z innymi instrumentami.
PRODUCENT: www.mooeraudio.com
DYSTRYBUTOR: www.w-distribution.de