Jest to bez wątpienia jedna z najlepszych, jeśli nie najlepsza ze scen filmowych, w których mamy gitarowy pojedynek. Tym razem Steve Vai udał się w podróż do przeszłości i przypomniał sobie czas kręcenia tego filmu.
W 1986 roku Steve Vai znalazł się w obsadzie filmu „Crossroads”, opowiadającego o życiu dwóch znanych bluesmanów: Williego Browne’a i Roberta Johnsona. W tym filmie natomiast znalazła się jedna ponadczasowa scena gitarowego pojedynku – niesamowita dramaturgia, piękny finał i gra Vaia, która zmieniła wiele w świecie gitary elektrycznej. Te fragmenty jego solówek przeszły do kanonu, tysiące gitarzystów spędziło tygodnie i miesiące starając się odegrać szczególnie finałową partię pojedynku, która stała się tak popularna jak „Eruption” Eddiego Van Halena. Nigdy też nie dowiemy się ilu gitarzystów pierwszy raz chwyciło za gitarę słysząc ten pojedynek, ale wiemy, że ta scena była jak zapalnik i chyba jest nadal – nie starzeje się i inspiruje głównie emocjami.
Podczas niedawnej wizyty w podcaście Joe Bonamassy Steve Vai opowiedział o tym, jak trudny był proces realizacji tego filmu i ile czasu zajęło ukończenie tej jednej sceny: „To był pierwszy film z prawdziwego zdarzenia, w którym brałem udział. Ry Cooder zwrócił się do mnie, ponieważ próbowali go zrealizować z różnymi gitarzystami, ale zawsze zamieniało się to w coś w rodzaju 'trading jam’. I to po prostu nie działało, ponieważ ten film to dramat. To taki „Karate Kid”, wiesz? Przeczytałem więc scenariusz. A ja lubię teatr, więc powiedziałem: 'działamy’. Zbudowaliśmy ten pojedynek tak, żeby wyglądał mniej więcej tak jak to wyszło. W scenariuszu było napisane: 'Jack Butler zaczyna grać, a jego gitara brzmi jak nadjeżdżający pociąg towarowy’, więc mówię: 'Wiem, co robić”.
Ry Cooder zwrócił się do mnie, ponieważ próbowali go zrealizować z różnymi gitarzystami, ale zawsze zamieniało się to w coś w rodzaju 'trading jam’. I to po prostu nie działało, ponieważ ten film to dramat. To taki „Karate Kid”, wiesz? Przeczytałem więc scenariusz. A ja lubię teatr, więc powiedziałem: 'działamy’.
„A pod koniec jest napisane… Ponieważ gra z bluesmanem… Podobno Jack Butler był bluesmanem. Starałem się jak mogłem, wiesz? Ale sposób, w jaki Eugene go pokonuje, polega na tym, że zaczyna mieszać wpływy klasyczne. A to ogranicza Jacka Butlera. Musiałem więc wymyślić coś, co miało klasyczne wpływy, ale jednocześnie przechodziło w coś bardziej współczesnego i trochę bluesowego.”
Vai kontynuował: „I jestem kompletnie zagubiony, bo… Och, Jack Butler musiał tak wypaść. Bo on nie rozumie muzyki klasycznej, prawda? Oczywiście wszystko było nagrane wcześniej i zagrałem coś, czym bym się udławił w tym filmie. Cała scena trwała jakieś 14 18-godzinnych dni na planie! Na działce w Burbank zbudowali gigantyczny kościół, w którym znaleźli się ci wszyscy statyści. Był to ogromny 'kościół diabła’. Trwało to 12 dni… Zagrałem ostatnią rzecz i przegrałem, tak jak było w scenariuszu. Miesiąc później zadzwonili do mnie reżyser, który wszystko oglądał i uznał, że nie przegrałem wystarczająco mocno. Nie było widać, że przegrałem. A ja na to: 'Ludzie muszą wiedzieć, że nawaliłem’. A on na to: Nie, ty nadal musisz grać’. Więc właściwie odbudowali cały kościół diabła i wszyscy ludzie wrócili do środka. Pamiętam, że musiałem znaleźć te same ubrania, musiałem zrobić sobie włosy, wszystko musiało być takie samo, żeby nakręcić tę jedną scenę. Musiałem ją nagrać ponownie, żeby wyglądało, że spieprzyłem sprawę jeszcze bardziej niż za pierwszym razem. I tak właśnie się stało.”
Cała scena trwała jakieś 14 18-godzinnych dni na planie! Na działce w Burbank zbudowali gigantyczny kościół, w którym znaleźli się ci wszyscy statyści. Był to ogromny 'kościół diabła’. Trwało to 12 dni… Zagrałem ostatnią rzecz i przegrałem, tak jak było w scenariuszu. Miesiąc później zadzwonili do mnie reżyser, który wszystko oglądał i uznał, że nie przegrałem wystarczająco mocno. Nie było widać, że przegrałem. A ja na to: 'Ludzie muszą wiedzieć, że nawaliłem’. A on na to: Nie, ty nadal musisz grać’. Więc właściwie odbudowali cały kościół diabła i wszyscy ludzie wrócili do środka. Pamiętam, że musiałem znaleźć te same ubrania, musiałem zrobić sobie włosy, wszystko musiało być takie samo, żeby nakręcić tę jedną scenę. Musiałem ją nagrać ponownie, żeby wyglądało, że spieprzyłem sprawę jeszcze bardziej niż za pierwszym razem. I tak właśnie się stało