Dzięki kanałom dystrybucyjnym Warwicka marka XVive atakuje europejski rynek bez najmniejszych kompleksów i póki co wszystko wskazuje na to, że pierwszy cel został osiągnięty.
Marka XVive została dostrzeżona i zapamiętana. Miesiąc temu testowałem bezprzewodowy system wielkości dwóch pudełek zapałek i powiem wam jeszcze raz: nie miałem do niego żadnych zastrzeżeń. Ten fakt pozytywnie nastroił mnie do tej marki, ale wiadomo – efekt gitarowy moduluje brzmienie, to co innego niż transmisja sygnału bez strat. Tu sprawa jest poważniejsza. Tytułowa kostka należy do Micro Series – zestawu kostek bliźniaczo podobnych do Mooerów, ale o innej proweniencji, odmiennej stylizacji i oryginalnych brzmieniach. Zacznijmy od tego, że Leo został zaprojektowany przez niemieckiego muzyka, gitarzystę, kompozytora i inżyniera elektroniki muzycznej (o tym dowiedziałem się niedawno) – Thomasa Bluga. Wiedząc o jego miłości do gitar Fender Stratocaster, nietrudno się domyślić, komu chciał on złożyć hołd tym efektem.
Sweet Leo to kostka typu overdrive o mocnym charakterze. Jedna z czterech w rodzaju overdrive, z których każda ma odmienny charakter (pozostałe to Tube Squasher, Dynarock oraz Golden Brownie). Brzmienie stworzone przez Thomasa Bluga było inspirowane wzmacniaczami lampowym klasy A, a zatem takimi, które grzeją się konkretnie, mają duże straty energii, ale za to brzmią niepowtarzalnie i baaardzo „gitarowo”. Tym razem nie dał o sobie znać minimalizm XVive’a, w związku z czym naszą kostkę wyposażono w aż cztery potencjometry: drive, level, tone i growl. Ten ostatni, oryginalnie nazwany, służy do ustalania udziału sygnału overdrive na wyjściu, więc nawet przy pełnym podbiciu, można dodać do soundu nieco czystego kanału. W praktyce oznacza to miksowanie brzmienia pomiędzy dwoma różnymi światami przesterowania dźwięku – od takiego z domieszką sygnału czystego, po totalnie brudny i niegrzeczny klimat, czyli stuprocentowo zadziornego, punkowego overdrive’u w dźwięku. Drive to stopień przesterowania, tone pozwala podkreślić prezencję dźwięku lub przydymić go na vintage’ową modłę, a level to oczywiście poziom sygnału na wyjściu kostki. Moim zdaniem Sweet Leo nieco lepiej nadaje się do gitary rytmicznej niż solowej, chociaż solówki wychodzą na nim soczyste. Ma wyraziste dolne pasmo i żywe soprany, nawet przy ustawieniach quasi high-gainowych. Można również zredukować poziom głośności, uzyskując wzbogacenie sygnału podstawowego. Zakres tonalny Sweet Leo jest bardzo szeroki, zwłaszcza w dolnym paśmie, które w przypadku gitary rytmicznej nie powinno niknąć w miksie.