Kilka dni temu wystraszyła nas informacja o zawale serca, jakiego na scenie doznał Al Di Meola. Wyglądało to bardzo poważnie, ale na szczęście wszystko dobrze się skończyło – Al dostał najlepszą z możliwych opiekę w bukaresztańskim szpitalu i właśnie został z niego wypisany. Oczywiście musi zmienić nieco tryb życia, ale na szczęście jego życiu nic już bezpośrednio nie zagraża.
Profile społecznościowe Ala informują nas na bieżąco o sytuacji i stąd wiemy, że gitarzysta został właśnie wypisany ze szpitala. Poniżej przedstawiamy kilka wpisów z jego fanpage’a na Facebooku. Dwa dni temu Di Meola napisał: „Czuję się znacznie lepiej! Dziękuję bardzo za wszystkie życzenia, komentarze i wpisy! Nie byłoby mnie tutaj, gdyby nie mój wspaniały kardiolog dr Valentin ze szpitala Bagdasar Arseni w Bukareszcie! Przez jakiś czas dam sobie spokój. Muszę w pełni wyzdrowieć, aby wrócić do tworzenia muzyki i patrzenia na moją małą, dorastającą córeczkę Avę. Jestem zawsze wdzięczny za wszystko”.
Nie byłoby mnie tutaj, gdyby nie mój wspaniały kardiolog dr Valentin ze szpitala Bagdasar Arseni w Bukareszcie!
Z kolei wczoraj Al napisał: „Dzisiaj po 5 dniach zostałem wypisany ze szpitala Bagdasar-Arseni w Bukareszcie w Rumunii! Nadal nie mogę uwierzyć, że to wszystko się wydarzyło! Doktor Valentin Chioncel uratował mi życie i zawsze będę wdzięczny jemu i jego niesamowitemu zespołowi!”
Doktor Valentin Chioncel uratował mi życie
A dzisiaj osoby, które śledzą facebookowy profil Meoli, powitał taki „dziękczynny” wpis: „Jeszcze jeden post: Muszę podziękować mojej menadżerce trasy Shannon Duncan (nie wiem, co bym bez ciebie zrobił), moim kumplom Peo Alfonsi i Sergio Martinezowi, którzy trzymali mnie za ręce, gdy leżałem na podłodze za kulisami, krzycząc i jęcząc, mojemu dźwiękowcowi Robertowi Harderowi, który to wszystko trzymał w kupie, mojej teściowej Anne, która od razu poleciała do USA, aby zaopiekować się naszą córką Avą, mojej córce Orianie, która codziennie dzwoni z Chicago i mojej Stephanie, która dała mi życie. Byłem gotowy walczyć o wszystko, co mam!
Muszę podziękować (…) moim kumplom Peo Alfonsi i Sergio Martinezowi, którzy trzymali mnie za ręce, gdy leżałem na podłodze za kulisami, krzycząc i jęcząc