Zainspirowani zestawieniem magazynu Guitar World, postanowiliśmy przedstawić swoją, nieco zmodyfikowaną wersję ich listy dziesięciu najlepszych albumów z gitarowym wymiataniem, wzbogacając ją o odpowiednie nagrania.
Z pewnością znajdziecie niejeden przykład równie dobrego, lub nawet lepszego pod względem technicznym grania w późniejszych wydawnictwach fonograficznych, ale albumy tworzące poniższą listę to absolutne korzenie i kamienie milowe w dziedzinie gitarowego wymiatania – to one inspirowały i nadal inspirują dzisiejszych instrumentalistów, a w swoim czasie stanowiły nie lada rewelacje dla współczesnych odbiorców.
10. Michael Lee Firkins – „Michael Lee Firkins” (Shrapnel 1990)
Ciekawa hybryda wirtuozerskiego grania elektrycznego z melodyką country – obecnie gitarzysta bliżej jest tego drugiego klimatu, ale w latach dziewięćdziesiątych robił wrażenie techniką.
9. Shawn Lane – „Powers of Ten” (Warner Bros. 1992)
Bardziej eklektyczny i jednocześnie nastrojowy niż typowe shredderskie albumy, przedstawiał ciekawe spojrzenie na kompozycje z gitarą w roli głównej.
8. Greg Howe – „Greg Howe” (Shrapnel 1988)
Połączenie heavy-metalowej shredderki z funkiem? Czemu nie! Greg Howe od lat jest jednym z najlepszych w tym temacie.
7. Vinnie Moore – „Mind’s Eye” (Shrapnel 1986)
Uznawany za konkurenta Yngwie’go Malmsteena w dziedzinie przywoływania duchów klasycznych kompozytorów za pomocą gitary, Vinnie Moore wykształcił swój własny, świetny styl.
6. Cacophony – „Speed Metal Symphony” (Shrapnel 1987)
Gitarowy duet Marty Friedman–Jason Becker nieźle namieszał na metalowym podwórku i gdyby nie choroba Jasona, mógłby osiągnąć jeszcze więcej.
5. Tony MacAlpine – „Edge of Insanity” (Shrapnel 1986)
Szaleńcze arpeggia i tappingi przyprawiały o zawrót głowy nie tylko słuchaczy, ale i gitarzystów próbujących naśladować styl Tony’ego.
4. Racer X – „Street Lethal” (Shrapnel 1986)
Na tym albumie Paul Gilbert zademonstrował światu swoje wirtuozerskie opanowanie instrumentu i bezkompromisową grę w zabójczych tempach.
3. Yngwie Malmsteen – „Rising Force” (Polydor 1985)
Czerpiący inspirację z dzieł muzyki klasycznej Yngwie Malmsteen był pionierem w jej przenoszeniu na grunt heavy metalowy.
2. Steve Vai – „Passion and Warfare” (Relativity 1990)
Czyżby uczeń przerósł nauczyciela? Na tym albumie Steve Vai jawi się już jako w pełni ukształtowany artysta z własnym spojrzeniem na gryf gitary… i ruchomy mostek!
1. Joe Satriani – „Surfing With The Alien” (Relativity 1987)
Mistrz mistrzów zasłużył sobie na ten tytuł nie tylko znakomitymi umiejętnościami technicznymi, ale i rzadkim talentem łączenia ich z przystępną dla słuchacza formą.