Od dawna było wiadomo, że Bartek Królik to jeden z najlepszych w Polsce producentów, specjalizujących się w muzyce soul i R&B. Wiadomo także, że jest multiinstrumentalistą, ze szczególnym zamiłowaniem do gitar basowych. Teraz wiadomo jeszcze coś. Jest doskonałym wokalistą i songwriteremm, który z powodzeniem może pracować na własny rachunek.
Nie oznacza to, że jego współpraca z Agnieszką Chylińską, czy zespołem Łąki Łan będzie wygaszana, ale od tej pory Bartek większy nacisk zamierza kłaść na własną, solową działalność. Właśnie ukazała się płyta „Pan od muzyki”, która pokazuje w pełnej krasie naprawdę wiele jego walorów, począwszy od muzycznego smaku z najwyższej półki, przez światową produkcję, podlaną własnym sosem a’la Królik, aż po wspomniane już wokale, bardzo stylowo zaaranżowane i zrealizowane. O tym wszystkim, ale także o sprzęcie porozmawialiśmy niedawno z Bartkiem.
To będzie twoja pierwsza płyta solowa i w związku z tym poznamy cię dokładnie – twój muzyczny smak, kompozytorską wrażliwość, instrumentalną estetykę itp. Denerwujesz się trochę?
Zajmuję się muzyką od ponad 20 lat i myślę, że wszystkim, którzy interesują się polską sceną muzyczną trochę bardziej dałem się poznać z eklektyzmu. Moja muzyka jest różnorodna stylistycznie, a ta płyta będzie kontynuacją moich dotychczasowych muzycznych założeń. Będzie to muzyka łatwa w odbiorze, rozrywkowa, którą można zaśpiewać i łatwo zapamiętać, z nutką elegancji i treściami, których nie wstydziłbyś się puścić swoim dzieciom.
Ta płyta będzie kontynuacją moich dotychczasowych muzycznych założeń. Będzie to muzyka łatwa w odbiorze, rozrywkowa, którą można zaśpiewać i łatwo zapamiętać, z nutką elegancji i treściami, których nie wstydziłbyś się puścić swoim dzieciom
Ta płyta to muzyczny eklektyzm i efekt tego, czym „nasiąkałeś” przez wiele lat. Czy możemy ją traktować jako „the very best of you”?
Myślę, że to będzie „a piece of me”. Czyli kolejna odsłona mnie i początek nowej przygody, oraz „the best of me”. Ja mam niewyczerpane pokłady pomysłów, więc jedno jest pewne: chcę wypuszczać ciągle coś nowego. Nie będzie nudy.
Przypomnij jeszcze szybko jakie były losy projektu Spoken Love. To już definitywnie zamknięty rozdział?
Spoken Love stało się naszą wizytówką i przepustką do nawiązywania współprac z artystami z zagranicy. Płyta została ciepło przyjęta przez wielu naszych guru zza wielkiej wody, jednak w Polsce jest stosunkowo niewielu odbiorców stylistyki rhytmandbluesowej i okolic. Panuje przekonanie, że Polacy powinni nagrywać piosenki po polsku…
Jak przebiegało pisanie muzyki, gromadzenie materiału i jakie kryteria selekcji
przyjąłeś, by wybrać utwory na „Pan od muzyki”?
W przeciwieństwie do płyt które nagrywałem dotychczas z innymi artystami postanowiłem nie narzucać sobie żadnej konwencji i pozostawić wolność. Nie ograniczać się i otworzyć na pisanie. Być wiernym sobie i ulubionym rytmom z czasów dzieciństwa i obecnych. Zagadką była dla mnie jedynie treść piosenek, ponieważ dość późno otworzyłem się na pisanie, ale dziś myślę, że zostawiłem w nich szczerość i wielką część siebie. A to dopiero początek!
Na tej płycie jest dużo „światła”, pozytywnych emocji, ”good vibes”. To zamierzony, intencjonalny efekt?
W sposób naturalny ta płyta jest odzwierciedleniem mnie. Tak naprawdę jest to zapis moich doświadczeń, przeżyć, oraz rytmy, przy których dobrze się czuję. Zależało mi na tym, żeby słuchacze mogli mnie poznać ze szczerej strony, czyli koleżki z Mrągowa, który swoje myśli i wie, jest luźny, doświadczony, lubi się bawić i nie ma wielkiego ego.
Wiem, że jesteś bardzo na bieżąco z muzyką, czy we współczesnym „światowym” soulu i R&B taki „pozytywny”, taneczny nurt teraz dominuje?
Muzyka to socjologia i psychologia w jednym. Od zawsze we wszystkich stylistykach mieszają się ze sobą różne rodzaje treści. Od pozytywnych lub walecznych po obrazoburcze i negatywne. Od czasu śmierci Michaela Jacksona – ikony muzyki popularnej o największym zasięgu, którego muzyczny przekaz był wyraźnie proludzki i budujący, przeważają w mainstreamie treści przyziemne i płytkie. Ja jestem zwolennikiem „czegoś więcej” …
Od czasu śmierci Michaela Jacksona – ikony muzyki popularnej o największym zasięgu, którego muzyczny przekaz był wyraźnie proludzki i budujący, przeważają w mainstreamie treści przyziemne i płytkie. Ja jestem zwolennikiem „czegoś więcej” …
Czy „Pan od muzyki” to początek Bartka Królika jako artysty pracującego na własne konto? Teraz mniej będzie pracy dla innych, a więcej dla siebie?
Bardzo bym chciał. Zawsze marzyłem o występowaniu na scenie i co prawda robię to od lat, ale grać i śpiewać swoje utwory w stylistyce, którą lubię to inna bajka. Zamierzam jednak nadal występować z zespołami Łąki Łan i Agnieszki Chylińskiej, w których się dobrze czuję, więc będę się starał godzić te przyjemności i obowiązki.
Nie wiem, czy pamiętasz, ale niemal dokładnie 9 lat temu rozmawialiśmy w jednym z pierwszych wydań TopBass. Wówczas debiutowałeś jako wokalista. Jak dzisiaj się czujesz w tej roli? Osobiście uważam, że twój głos wręcz genialnie wpasował się w te nowe utwory!
Myślę, że na przestrzeni lat bardzo się rozwinąłem wokalnie, ale nadal nie uważam się za rasowego wokalistę. Bardziej widzę siebie jako śpiewającego kompozytora. Jestem człowiekiem „zespołowym”. Lubię połączenia, dlatego na mojej płycie śpiewa wielu znakomitych wokalistów zarówno solo jak i tworząc chórki. M.in. Udoo, Emilia Alma, Kasia Dereń, Kasia Łaska, Novika, Irena Kijewska, Kasia Wilk, Mrozu, Thomson, Natalia Kukulska i wielu innych.
Czy nie myli mnie intuicja, że większość instrumentów nagrałeś sam? Powiedz kto jeszcze maczał palce przy twojej płycie? Wokale na pewno i kto jeszcze?
Jak zawsze nagrywam w duecie z moim przyjacielem Markiem Piotrowskim, z którym tworzymy płyty dla naszych artystów, oraz nagrywam wszystkie partie na instrumentach, na których potrafię grać. Postanowiłem jednak zaprosić kilku świetnych perkusistów i instrumentalistów, którzy dają się mocno zauważyć dzięki mediom społecznościowym. Wojtek Deręgowski, Hubert Kostyra i Lester Estelle Jr. zagrali na perkusji, Wojtek Doleżyczek i Maciej Mąka wsparli mnie na gitarze. Nagraliśmy też sekcje dęte z Polski i UK z udziałem Marcina Gańko, Dominika Trębskiego czy Wojtka Szeli. Cieszę się, że mamy w Polsce wybór znakomitych instrumentalistów.
Jak twój sprzęt basowy zmienił się od tamtej pory? Zamieniłeś Jazz bassa na Laklanda?
Mam w studio kilka wyszukanych instrumentów. Dawno temu postawiłem na klasyki i mam JazzBassa’77, Precisiona’77, MusicMana’76, Półpudło Haymana z lat 70tych, Warwicka Thumb 5 i Laklanda 55-02 którego używam głównie u Agnieszki Chylińskiej. Nie używam na scenie głośnika. Od lat gram w Preamp i kompresor EBS’a i koloruję dźwięk różnymi przesterami. Stawiam na dobry i naturalny dźwięk ze źródła!
Czy jest jakiś instrument, albo sprzęt, albo komputer, albo program, bez którego nie wyobrażasz sobie pracy zawodowej? Chodzi o to, bez czego byś się obszedł, a bez czego absolutnie nie.
Studyjny mikrofon wokalowy Manley’a wraz z preampem VoxBox, to moi najlepsi przyjaciele. Z instrumentów myślę, że Jazz Bass kupiony „spod lady” w NYC jest moim najlepszym instrumentem.
Wyobrażasz sobie świat bez muzyki? Czy wg ciebie muzyka jest niezbędna do życia? Jak
woda…?
Nie wyobrażam sobie.. Muzyka jest częścią natury. Nawet zwierzęta wydają dźwięki stricte muzyczne. To jest ukierunkowana energia, która niesie za sobą ogromy ładunek. Tylko od nas, artystów zależy co do niego włożymy.
Dzięki za poświęcony czas!
Dzięki ! Pozdrowienia!
Zdjęcia: Przemek Chudkiewicz, Błażej Żuławski