Jeden z największych producentów, Steve Lillywhite, podzielił się swoją niepochlebną opinią na temat power chordów, czyli podstawy rockowych i metalowych riffów. Na youtube’owym kanale „Produce Like A Pro” zasugerował, że gitarzyści przecież „mogą czerpać tę moc z czegoś innego”.
Aby podać przykład swojej tezy Lillywhite przywołał zespół XTC, z którym współpracował przy ich płytach „Drums And Wires” z 1979 roku i „Black Sea” z lat 80. Powiedział: „Nigdy nie było momentu, w którym dwaj gitarzyści grali to samo. Bardzo ważne – ledwo widać było przewód zasilający. Był tak chudy. Ponieważ dla mnie power chord to lenistwo. Samo w sobie jest to trochę kontrowersyjne, ale kwadratowe power chordy w każdym takcie refrenu to dla mnie nie sztuka. Możesz uzyskać tę moc z czegoś innego. Zwłaszcza, gdy robi to dwóch gitarzystów.”
Kwadratowe power chordy w każdym takcie refrenu to dla mnie nie sztuka. Możesz uzyskać tę moc z czegoś innego
I chociaż przyznał potem, że istnieją kapele, które odniosły sukces komercyjny właśnie dzięki power chordom (by przywołać choćby AC/DC), te, z którymi współpracował, robiły to bardzo rzadko, jeśli w ogóle. Według Lillywhite’a jednym godnym uwagi wyjątkiem jest gra The Edge’a w utworze „Vertigo”, zaczerpniętym z albumu U2 „How to Dismantle an Atomic Bomb” z 2004 roku: „Weźmy na przykład The Edge’a. The Edge napisał tylko jedną piosenkę z power chordami i była to „Vertigo”. To jedyna piosenka, jaką kiedykolwiek napisał z power chordami”.
The Edge napisał tylko jedną piosenkę z power chordami