Dołączywszy do legendarnego brytyjskiego zespołu hardrockowego w 1994 roku, Steve Morse stał się najdłużej grającym gitarzystą w Deep Purple. W 2022 roku zdecydował się odejść, aby opiekować się chorą żoną. W najnowszej rozmowie ze Rickiem Beato Steve opowiedział o swojej walce z artretyzmem oraz o tym, jak zdobył fanów Purpli, którym na początku nie podobało się, że ktoś inny zajął miejsce Ritchiego Blackmore’a.
Wiadomo, że Steve Morse był zupełnie innym muzykiem niż Ritchie i chociaż umiejętności Morse’a spotkały się z uznaniem wśród wielu fanów Purple, niektórym z nich trudno było zaakceptować fakt, że Steve Morse nie był Ritchiem Blackmore’em. Trudno się zresztą dziwić – do dzisiaj przecież tęsknimy za składem Deep Purple zwanym Mark II.
Morse, który miał także podobne doświadczenia podczas swojej gry w zespole Kansas, w rozmowie z Rickiem Beato opowiedział trochę na ten temat: „Ludzie, którzy nienawidzą mnie za to, że się urodziłem, chodziliby na te koncerty pomimo tego, że nie jestem z oryginalnego składu. Chcą jednak zobaczyć tego gościa z płyt. Czekają potem na podpisanie albumów, a ja nie jestem tym kolesiem.”
Nawet jeśli zobaczą, że oddaję swoje serce i duszę, kocham muzykę i czerpię z niej radość, ci ludzie niechętnie powiedzą: 'Ok, tak, było całkiem fajnie’
Steve znalazł jednak sposób na zmiękczenie serc fanów, a kluczem do tego było złożenie hołdu swojemu poprzednikowi: „Wiem, że dla wielu ludzi to, że czerpię przyjemności z muzyki, nie jest fajne, ale myślę, że na większość z nich jednak działa to zmiękczająco. Zwłaszcza, gdy robię to w stylu przypominającym trochę solówki Ritchiego. Ale nie, nie jestem Ritchie, nie mogę tego zrobić jak on i mam zamiar improwizować po swojemu.”
Myślę, że to najpiękniejszy moment, gdy pokazujesz, że ci zależy, kiwasz do nich głową i nie możesz powstrzymać się od bycia sobą
W rozmowie panowie pogadali także o obecnej muzycznej formie Morse’a. Gitarzysta powiedział: „Przez dziesięciolecia ćwiczyłem około 10 000 nut dziennie. Moje zapalenie stawów doprowadziła mnie do tego, że kości nie mają już chrząstek, a następnie ulegają zużyciu, przez co stają się chore i bardzo bolesne. Ale zamiast się przewrócić i umrzeć, mówię: 'Nie, nadal chcę grać’. Jest na to sposób – np. jeśli chodzi o muting, wciąż pracuję nad niektórymi rozwiązaniami, a tutaj przy główce stworzyłem urządzenie, które, gdy gram wysoko, pomaga mi w mutingu.”
Steve kontynuował: „Przez długi czas odczuwałem napady bólu, ale zawsze myślałem, że chodzi o więzadła i ścięgna, które naderwałem wcześniej. I, tak, to były też te kontuzje, więc mam komplet to i wszystko inne, czego można się doigrać grając przez połowę stulecia. Myślałem, że to coś z tkankami miękkimi, które można naprawić. Lekarz sportowy obejrzał to i śmiał się ze mnie, mówiąc: 'Dlaczego masz tak silny artretyzm? Jesteś na to za młody. Masz problem’. Poszedłem do Harvard Medical i zapytałem: 'Czy możecie coś zrobić i dać mi trochę chrząstki?’. Powiedzieli: 'Nie, ale możemy połączyć twoje kości'”.
Nie zdecydowałem się na operację, ale pomyślałem wtedy: 'Może mógłbym grać w ten sposób?’ i tak właśnie zdecydowałem starać się połączyć kości nadgarstka podczas większości wymagających ćwiczeń