Kolejny kawałek to również pierwsza płyta i „Blues Fuckers”, bardzo nowatorski i dynamiczny utwór, przy okazji którego… kolejna historyjka! Tym razem Minnemann opowiada, że jego matka jest Polką i dziadek nauczył go przekleństwa po polsku. Na słowa „W DUPIE ORGANKI” z niemieckim akcentem publiczność reaguję salwą śmiechu i Panowie po raz kolejny przechodzą do rzeczy, grając „Blues Fuckers” i bawiąc się po raz kolejny utworem – zwalniają w jego środkowej części, ale zachowując ramy utworu, na co publiczność oczywiście reaguje śmiechem zmieszanym z uznaniem.
W pewnym momencie Minnemann przerywa nawet utwór mówiąc że ludzie pytają go w tym miejscu jak oni spamiętują tą chorą partię. Wszyscy na sali są już wyraźnie rozbawieni i uniesieni magią i kunsztem trio. Pod koniec utworu perkman wypala porządne, 8-minutowe solo, dając w tym momencie radość wszystkim perkusistom zgromadzonym na sali, których nie mało sądząc po reakcjach. Cała uczta kończy się graniem fraz przez zespół z końcówkami wypełnionymi przez klasyczne „yeaaah” publiczności.