Brzmieniowo jest trochę goręcej niż na poprzednich dwóch albumach Luxtorpedy, ale cały czas jest to jedno z najsolidniejszych riffowych wydawnictw, jakie ostatnio słyszałem. Nie ma tu wielu solówek, jakiejś shredderki, ale słychać, że techniczna swoboda muzyków jest ogromna. Stać ich na popisy, ale nie muszą tego robić solówkami – już sam gitarowy kunszt oraz tempa, w jakich gra sekcja rytmiczna, budzą szacunek. Genialne brzmienie basu, wyraźne choćby w core’owo-punkowym „J’eu Les Poids”, jest obecne cały czas i trzeba przyznać, że zestawienie Jazz Bass plus Magnavox (którego pierwowzorem był Ampeg Classica) dało utworom bardzo solidne wypełnienie oraz agresywny charakter, gdy słychać je np. solo z bębnami.
Generalnie sporo tu ciężkiego, w miarę melodyjnego grania, głębi i zaangażowania w tekstach, a wszystko podlane doskonałą produkcją. Mocna rzecz.
Maciek Warda