Jedyne, co pozostawia nieco do życzenia w przypadku tego krążka, to dość schematycznie potraktowane kompozycje, oparte niekiedy na mało wyszukanych progresjach, które słuchaczom obytym w temacie mogą wydać się zbyt przewidywalne. Z drugiej strony, na płycie nie zabrakło jednak elementów takich jak nieregularne rytmy, urywane riffy, zmiany tonacji i nowoczesne smaczki elektroniczne, dzięki którym cała otoczka wypada bardziej interesująco. Najważniejszy jest jednak pierwszy plan, czyli gitara Macieja Krystkowiaka – tutaj również jest sporo sprzeczności, bo typowe zagrywki-klisze nieustannie przeplata on robiącymi wrażenie, szybkimi przebiegami, a także zmyślnym wykorzystaniem różnych technik gry, tricków i efektów gitarowych. Przede wszystkim słychać, że Maciej dobrze panuje nad instrumentem i potrafi dać ognia, dlatego myślę, że dalsza praca nad stylem zaowocuje całkiem niedługo materiałem dużo dojrzalszym i bardziej spójnym. O ile młody gitarzysta nie będzie przesadnie spoglądał w przeszłość, w kierunku pomnikowej klasyki gitarowego shreddingu, którego starzejących się mistrzów i tak już nie dogoni, a raczej skupi się na tym, co sam chciałby w tej chwili muzycznie powiedzieć, ma szansę znaleźć swoją drogę i zaprezentować nam coś całkiem oryginalnego. Najważniejsze, że pierwszy wielki i wymagający krok został już zrobiony!
Mikołaj Służewski