Tył wzmacniacza został zabudowany metalową siatką, która chroni głośnik i lampy. Przyjrzyjmy się dostępnym gniazdom. Wzmacniacz oferuje dwa wyjścia głośnikowe 8 Ohm i 16 Ohm (jedno zajęte), co pozwala podłączyć dodatkową kolumnę.
Nie zapomniano także o pętli efektów, która przyda się podczas rejestracji studyjnej. Ma ona regulowaną czułość, dzięki czemu łatwo dopasujemy sygnał podłączanego efektu. TI15 112 łatwo odnajdzie się w studiu i podczas domowego ćwiczenia dzięki dodatkowym wyjściom – słuchawkowemu, które automatycznie odłącza głośnik, umożliwiając swobodną grę nawet w nocy, oraz record out, które ma emulator kolumny głośnikowej pozwalający rejestrować sygnał prosto w linię.
Do dyspozycji mamy także wejście CD/MP3, do którego możemy podłączyć odtwarzacz muzyki i razem z nią grać. Do wzmacniacza możemy także podłączyć nożny footswitch, odpowiedzialny za aktywowanie funkcji boost. Jak widać, wzmacniacz nie został przeładowany żadnymi niepotrzebnymi bajerami, nie zdecydowano się nawet na montaż reverbu, który byłby po prostu zbędny, biorąc pod uwagę metalowy rodowód konstrukcji i świetnie działającą pętlę efektów.
Brzmienie Laney TI15 112
Ostatnie modele prezentowane przez firmę Laney łączy jedno – doskonała konstrukcja gwarantująca sterylny, pozbawiony zakłóceń dźwięk. Tak jest też tym razem – oprócz zdrowego szumu narastającego wraz z odkręcaniem gainu, nie usłyszymy żadnych niepokojących odgłosów. Z czystym sumieniem możemy zabrać wzmacniacz do studia.
Laney TI15 112 to konstrukcja jednokanałowa, co w pewien sposób narzuca jej przeznaczenie. Jeżeli chcemy przełączać się podczas gry między kanałem czystym i przesterowanym, to tutaj po prostu nie ma takiej możliwości. Jakie brzmienie ustawimy, na takim będziemy grać. W niewielkim stopniu, stosując nożny footswitch, można uzyskać dwa stopnie przesterowania. Mowa o funkcji pre boost, która podbija sygnał wejściowy, dzięki czemu z lekkiego crunchu możemy szybko uzyskać mocny przester.
Nie łudźmy się jednak, że zastąpi nam to dwa kanały wzmacniacza. Oczywiście w warunkach nagraniowych jest to cecha zupełnie nie istotna – także w warunkach prób czy koncertów, jeżeli użytkujemy wzmacniacz zgodnie z przeznaczeniem, czyli wyciągamy z niego maksymalną rzeź.