Niemal dokładnie rok temu w ofercie firmy Peavey Electronics pojawiły się zapowiadane już od jakiegoś czasu wzmacniacze basowe tworzące najnowszą generację znanej serii Max. Nowa linia obejmuje cztery modele typu combo wyróżniające się lekką konstrukcją, głośnikiem niskotonowym zamontowanym pod kątem oraz zaokrągloną górną krawędzią ścianki frontowej. Poszczególne wzmacniacze Max nowej generacji różnią się m.in. mocą i średnicą woofera, a są to kolejno: Max 100 (100 W, 1 × 10”), Max 150 (150 W, 1 × 12”), Max 208 (150 W, 2 × 8” + tweeter) i nasz Max 250 (250 W, 1 × 15”). My dzisiaj przyjrzymy się temu ostetniemu – najmocniejszemu ze stawki.
Passus z opisu reklamowego tego tego pieca brzmi: „to niepozorne kombo naprawdę jest w stanie wydobyć z siebie sporo basu!”. Pozwolę sobie nie zgodzić się z powyższym. Po pierwsze to combo nie jest niepozorne, bo jego gabaryty to 55 x 70 x 50 cm, a ciężar to 25 kg z kawałkiem. Także kawał drania. Po drugie „sporo basu” to ma malutki piecyk PJB, którego test także prezentujemy w tym numerze. Peavey Max 250 ma zaje…e dużo basu. Ma jego zapas na na całą dekadę i to w nielimitowanych ilościach z najwyższą jakością brzmienia. Oto jak powinna brzmieć reklama Max 250!
Budowa
Designersko wszystko się zgadza. Jest nowocześnie (nie wiem, czemu ta maskownica zachodząca poza swój zwyczajowy obrys kojrzy mi się z… zachodzącymi na boki, zaokrąglonymi matrycami smartfonów) i jednoczesnie stylowo. Nowością (aż nie do wiary, że tylko nieliczni implementują podobne rozwiązania do produkcji seryjnej!) jest pochylona przegroda, na której montowany jest głośnik. Dzięki temu rozwiązaniu dźwięk skierowany jest w stronę uszu grającego. O ile niskie częstotliwości rozchodzą się dookoła, to transienty już nie, aby je dobrze usłyszeć potrzebujemy odpowiedniego ukierunkowania. Ten wzmacniacz robi to za nas, nie musimy więc go odchylać, opierać o ścianę, ani stawiać na skrzyni. Dzięki zamontowaniu woofera pod kątem względem powierzchni, na której ustawimy wzmacniacz, a także zaokrąglonej górnej części „grilla”, znika problem ze słyszeniem t.zw. definicji dźwięku, gdyż jest on kierowany do ich uszu a nie na stopy. Jest to więc oficjalne zakończenie mitu, że oś głośnika skierowana równolegle do podłogi na której stoi paczka (a więc sytuacja występująca w 99% kolumn głośnikowych) ma sens, bo „drgania przenoszą się na podłogę, a ta oddaje rezonans, tym którzy stoją na niej w bezpośredniej bliskości”. Jak to jednak bywa często w produktach pana Hartleya, clou programu stanowią dodatki. Nie oddzielne wejścia dla basów z aktywną i pasywną elektroniką, nie standardowe (acz niezbędne) pokrętła Gain i Volume, czy 3-pasmowy korektor (+ Mid Shift), ale te niepozorne przyciski pod nimi, które malują świat na „żółto i na niebiesko”, plus kilka niewidocznych układów. Przyjrzyjmy się im teraz z bliska.
Dodatki
Combo Max 250 oferuje chroniącą głośnik technologię DDT, która zapobiega clipping’owi w trakcie grania nawet najbardziej agresywnym atakiem. Dla wzmocnienia i zaokrąglenia brzmienia basu zaimplementowano funkcję Kosmos-C dodającą składowe harmoniczne i subharmonicze w oparciu o technologię psychoakustyczną z procesora Peavey Kosmos. Otrzymujemy dzięki temu przepotężny ładunek basu i to tego najniższego, który faktycznie porusza nasze trzewia, oddziałując na coś więcej niż tylko receptory słuchu. Aż dziwne, że z mocy ledwie 250W można uzyskać tak silną projekcję pasma ewidentnie poniżej 50 Hz! Oprócz tego basowego szaleństwa nasz piec posiada funkcję Overdrive, która sprawia, że potencjometr Gain zamienia się w regulator nasycenia przesterem. Contour to z kolei niezawodny „uśmieszek” znany z korekcji graficznej, czyli filtr z podcięciem środka i uwypukleniem skrajnych pasm górki i dołu. Działa tutaj wybornie, zachęca do slapu, ale przyda się wówczas kolejny przycisk – Mid-Shift. Dodaje on punchu w ataku i sprawia, że slap jest tak samo głośny i donośny jak gra palcami. Na końcu mamy Bright, czyli podbicie górki, ale używanie tego filtra nie jest konieczne, ponieważ potencjometr treble doskonale daje sobie radę z obsługą tego pasma. Funkcje wzmacniacza uzupełniają stroik chromatyczny z wyciszeniem oraz wyjście słuchawkowe i aux. Wzmacniacze wyposażono w symetryczne wyjście DI z odcięciem masy.
Brzmienie
Po części już je opisałem w akapicie o dodatkach, więc teraz jeszcze małe podsumowanie. Combo Peavey Max 250 brzmi przepotężnie. Jak na moje ucho, to zjada wiele mocniejszych pieców na śniadanie swoimi zasobami częstotliwości i skutecznością na scenie. Owszem, nie jest małe, nie jest lekkie, ale idzie za tym jego wielka siła i brzmienie, które nie degraduje się w miarę zwiększania głośności. Tutaj wręcz im głośniej, tym piękniej, tym bardziej temperamentnie. Oznacza to, że ewidentnie mamy do czynienia z piecem do pracy scenicznej, do przekazywania naszych emocji, których w końcu nie musimy hamować bojąc się o to, czy zestaw uciągnie dużą dynamikę gry. Nie wazne czy gramy bluesowo, funkowo, rockowo, metalowo czy fusion. Doskonale poradzi sobie na klubowej scenie ale także w plenerze zapewni nam wszystko czego chcemy od backline’u.
PRODUCENT: https://peavey.com/
DYSTRYBUTOR: https://www.lauda-audio.pl/