W lipcowym numerze Magazynu Muzyków TopGuitar ukazał się test monitorów studyjnych Resident Audio M8. Instrument do testów dostarczył dystrybutor marki Resident Audio na terenie Polski, firma Music Info. Niedawno testowaliśmy zaskakujące rozwiązaniami i stosunkiem jakości do ceny monitory M5 młodej firmy Resident Audio. Tym razem do testu trafił większy model – M8. Mimo że jest nowością, zdołał już nieźle namieszać na rynku, oferując technologię i parametry, których na próżno szukać w tym przedziale cenowym. Wygląda na to, że Resident Audio planuje w rekordowym czasie podbić rynek i stanąć w szranki z jego liderami.
Resident Audio M8 podtrzymują stylistykę znaną z serii M5. Mamy więc opływową obudowę z płyty MDF wykończoną winylem i głęboko osadzone w ścianie przedniej głośniki. Pomimo sporych gabarytów (317 × 257 × 351 mm), producentowi udało się zachować bardzo przyzwoitą wagę (około 9 kg), do czego z pewnością przyczynił się nowoczesny i wydajny zasilacz impulsowy. Ma on jeszcze jedną zaletę oprócz lekkości i wydajności – pozwala podłączyć monitory do napięcia 110–240 V, czyli możemy zmienić kraj lokalizacji naszego studia bez potrzeby zmiany sprzętu czy dokupowania specjalnych przetwornic.
Monitory są dość głębokie, a otwór subwoofera zlokalizowano z tyłu – oznacza to, że aby wydobyć najlepsze właściwości brzmieniowe, należy odsunąć je przynajmniej 50 cm od ściany. Warto o tym pamiętać, zwłaszcza jeżeli pracujemy w niewielkim pomieszczeniu i nie mamy zbyt wiele przestrzeni. Resident Audio M8 wyposażone zostały w innowacyjny ośmiocalowy woofer z membraną wykonaną z włókna szklanego. Charakterystyczna plecionka nie tylko wygląda efektownie, ale przede wszystkim zapewnia sporą sztywność mającą wpływ na niskie częstotliwości i zniekształcenia.
Przeciwwagą dla sztywnej membrany jest miękkie, gumowe zawieszenie głośnika z dość sporym wychyłem. Driver wysokotonowy z jedwabną kopułką został zabezpieczony metalową siatką, co jest rzadko spotykanym rozwiązanie w tym przedziale cenowym. O pracy monitorów informuje dioda, sprytnie wkomponowana w logo na płycie czołowej. Kiedy świeci na niebiesko, informuje o pracy i sygnale wejściowym dostarczonym do monitorów. Po około dwudziestu minutach przerwy w odtwarzaniu monitory przechodzą samoczynnie w stan spoczynku (dioda zmienia kolor na czerwony) – wybudzenie następuje po ponownym dostarczeniu sygnału. Spójrzmy teraz na panel tylny.
Oprócz włącznika zasilania i potencjometru poziomu wejściowego, znajdziemy tutaj szereg wejść. Mamy dostępny właściwie każdy sposób połączenia – symetryczny XLR, TRS, a nawet RCA. Jak komu wygodnie… Dodatkowo znajdziemy także przełączalne filtry zmieniające charakterystykę brzmieniową. Możemy ustawić podcięcie dołu w skokach: 50, 65, 80, 100 Hz, a także udział wysokich częstotliwości: –2, –1, 0, +1 dB. Umożliwia to dostosowanie charakterystyki odsłuchu do pomieszczenia, jakim dysponujemy. Na koniec moc – jest jej sporo. Woofer zasilany jest wzmacniaczem zbudowanym w klasie AB o mocy 80 W – dokładnie taki sam wzmacniacz został przeznaczony dla drivera.
Resident Audio M8 wyglądają bardzo solidnie, profesjonalnie – zdradzają tym aspiracje do wykorzystania w zawodowych warunkach, a nie tylko domowych studiach projektowych.
Resident Audio M8 w praktyce
Rynek niedrogich monitorów z ośmiocalowymi przetwornikami jest dość spory. Niestety, są to w większości mocno budżetowe konstrukcje, o czym przekonujemy się podczas odsłuchu. Niektóre wyróżniają się parametrami, stając się w swoim przedziale wręcz kultowymi, a czasem nawet trafiają jako alternatywne odsłuchy do profesjonalnych studiów nagrań (przypomnijmy sobie historię modelu Yamaha NS-10).
Testowanie stosunkowo niedrogich monitorów należy więc zawsze rozpoczynać z pewnym dystansem, nie oczekując cudów. Tymczasem już pierwsze dźwięki wydobyte na Resident Audio M8 wbiły mnie w fotel. Nie spodziewałem się tak szerokiego i szczegółowego brzmienia po, bądź co bądź, tanich głośnikach… Producent zapewnia od paśmie przenoszenia od 35 Hz do 35 kHz, czyli kosmicznie szerokim. Okazuje się, że te monitory rzeczywiście mogą temu podołać. Bas schodzi niewiarygodnie nisko, przy czym jest wciąż bardzo punktowy i szybki. Doskonale oddziela się od reszty pasma, dając sporą przestrzeń na niski środek. Równie imponująca jest góra pasma, może zbyt przejaskrawiona, jednak na szczęście można ją poskromić wbudowanym filtrem. Bardzo szeroka scena kładzie na łopatki inne zawodowe konstrukcje, których firm z przyzwoitości nie wymienię.
Najbardziej dyskusyjną rzeczą jest środek pasma. Słychać zdecydowanie osłabienie okolic od 2 do 2,5 kHz, czyli punktu podziału zwrotnicy. W efekcie wybijają się wyższe częstotliwości realizowane już przez driver wysokotonowy. M8 nie grają przez to okrągłym, ciepłym dźwiękiem, lecz nieco jaskrawym z mocnym, wysokim środkiem. Oczywiście dalej zapewnia to poprawną pracę z wokalami, lecz niekoniecznie może spodobać się gitarzystom, dla których „kolor” środkowego pasma, gdzie porusza się gitara, może stać się kluczowym czynnikiem doboru odsłuchów. Oczywiście są to wrażenia mocno subiektywne, i najlepiej ocenić brzmienie samemu. Pomijając tę charakterystyczną cechę, Resident Audio M8 grają po prostu zawodowym dźwiękiem z powalającą dynamiką. Spory zapas mocy pozwala poszaleć w większych reżyserkach, a już na pewno będzie wystarczający w domowym studiu.
Testowane monitory nie mają wbudowanego limitera. Z jednej strony jest to niedogodność narażająca nas na przesterowanie głośników, a nawet ich uszkodzenie w skrajnych sytuacjach. Z drugiej – dzięki temu nie ma ingerencji w dynamikę nawet przy sporych nastawach, co daje nam możliwość rzetelnej oceny sytuacji. Jedna rzecz może jednak irytować. Z głośników, a właściwie gwizdków, wydobywa się słyszalny szum, który może rozpraszać w przerwach między odtwarzaniem. To jeszcze jeden powód, dla którego M8 raczej nie są przeznaczone do odsłuchu w małym pomieszczeniu. Wystarczy się od nich nieco oddalić, żeby omawiane zjawisko stało się niezauważalne.
Jak testowane monitory sprawują się w porównaniu do konkurencyjnych, podobnych gabarytami i wielkością głośników? Powiem tak – nie słyszałem jeszcze tak dobrze brzmiącego zestawu w tym przedziale cenowym. Ani nawet dwukrotnie droższych. To absolutnie czarny koń na rynku, stawiający poprzeczkę bardzo wysoko. Jedyne sensowne porównania można rozpatrywać w stosunku do wielokrotnie droższych urządzeń, przy czym wypatrywać będziemy niuansów, a nie całokształtu, co jest już sporym komplementem dla Resident Audio M8. To monitory, które zdecydowanie dadzą sobie radę jako jedyne wyposażenie studia. Nie musimy inwestować w subwoofer, ponieważ basu mamy tyle, ile trzeba. Warto jednak poeksperymentować z ustawieniem głośników, a już w szczególności trzymać się sugerowanego przez producenta ustawienia w pionie, które dużo zmienia, jeżeli chodzi o spójność słyszanych, wysokich częstotliwości.
Podsumowanie testu
Resident Audio M8 to monitory, które można brać w ciemno. Znalezienie niedrogich, tak dobrze grających głośników z ośmiocalową membraną właściwie zakrawa na cud. Oczywiście nie są to konstrukcje idealne. Razi nieco szum driverów, a specyfika środkowych częstotliwości nie każdemu przypadnie do gustu. Jedno natomiast należy przyznać – to bardzo wydajnie i szeroko brzmiące monitory. Przede wszystkim jednak zapewniające doskonałe odwzorowanie planu i przestrzeni, a także spektrum częstotliwości. Jestem przekonany, że wystarczy się z nimi dobrze osłuchać, żeby zrealizować niejedną, zawodową produkcję.
Cena Resident Audio M8: 1800 PLN