4. Judas Priest „Pain Killer”
Pewnie tych genialnych solówek Judas Priest byłoby z kilkadziesiąt, ale trzeba było wybrać jedną. No to jest – powrót Judas Priest do formy, „Painkiller” z 1990, speed metal w czystej postaci i to od weteranów. Sola zaczyna Glen Tipton (pierwsza solówka), a kończy (drugie solo) K.K. Downing. Obydwaj gentelmani w wybitnej formie, ale i słychać tu świetną produkcję Chrisa Tsangaridesa.
5. Pantera „Cementary Gates”
I jeszcze raz płyta z 1990 roku (ach co to był za rok!), Pantera i „Cowboys From Hell”, czyli rzecz dzisiaj kultowa tout court. Dimebag Darrell popisuje się tu i techniką i cudownym wyciem gitary brzmiącej na pół sprzężeniem, a na pół podciąganą wysoką nutą. Długi utwór, ale jeden z tych, które przez 30 lat nic się nie zestarzały!
6. Avanged Sevenfold „Afterlife”
Pan Synyster Gates pokazuje nam, że w melodyjnym metal – core można i należy nawet wplatać wściekłe, krótkie solówki, które działają jak papryka chili. To już co prawda lata dwutysięczne (2008), nie takie rzeczy się gra, ale to solo jest idealne, wzorcowe jeśli chodzi o technikę i zastosowane w nim środki wyrazu – imponująca technika, ultraprecyzyjna artykulacja i szczypta efekciarstwa – o to chodzi!