(Metal Mind Productions)
Trudno wyobrazić sobie lepszy start dla młodej kapeli rockowej niż wydanie debiutanckiego albumu przez Metal Mind Productions. Jest to debiut jak najbardziej zasłużony, bo muzycy grupy Coria włożyli wiele pracy, by dojść do tego momentu – pracy sięgającej dużo głębiej niż historia samego zespołu.
Pierwszym, co natychmiast rzuca się w uszy po odpaleniu płytki na porządnym sprzęcie (wbudowane głośniczki laptopa i małe słuchaweczki douszne niezalecane!) jest monumentalne brzmienie: jednocześnie mocne i dobrze osadzone w niskich rejestrach sekcji rytmicznej, z drugiej otwarte i przestrzenne dzięki unoszącym się w górę partiom gitar.
Druga sprawa to kapitalnie skonstruowane utwory, napisane według złotych prawideł rocka, ale też dorzucające gdzieniegdzie różne ciekawe elementy i zagrywki zaczerpnięte zarówno z bluesa, jak i metalu (czasami nawet w obrębie jednej kompozycji patrz np. „Inny świat”).
Przeważają utwory w średnich tempach, wśród których znajdziemy dużo klimatów balladowych („Nie pozwól mi”, „Droga”, „Sen Boga”, „Niepokój”), ale też mocniejszych, jak otwierające płytę „Przebudzenie”, stonerowy „Nie ma jutra” czy nieco progresywnie brzmiące „Czerń i biel” oraz „Osiem” z gościnnym wokalem Amelii Borkowskiej, a ekstra smaku dodają tu i ówdzie akcenty smyczkowe. „Teoria splątania” to jednak nie tylko pieśni podniosłe i patetyczne, jest tu też parę kawałków żywiołowego rockandrolla, jak „Weteran” czy „Defibrylacje”.
W kontekście całości nie można zapomnieć o solówkach gitarowych utrzymanych przeważnie w duchu klasycznego rocka, ale są też wśród nich atmosferyczne melodie nawiązujące trochę do brzmienia Dave’a Gilmoura. Słowem, przez materiał przemawia zamiłowanie do muzyki rockowej i obycie z różnymi jej odmianami.
Teksty śpiewane po polsku oraz chwytliwe refreny bezpośrednio przemawiają do słuchacza i mają szansę zaistnieć na falach komercyjnych rozgłośni radiowych, dzięki czemu zespół może przemycić nieco gitarowego grania do świadomości masowego odbiorcy. „Teoria splątania” to wielki sukces wieńczący pewien początkowy i wymagający etap, ale tak naprawdę jest to dopiero początek następnego, z pewnością dużo większego rozdziału w dziejach grupy o nazwie Coria.
Mikołaj Służewski