We wrześniowym numerze Magazynu Muzyków TopGuitar ukazał się test multiefektu gitarowego Pandora Stomp firmy Korg. Produkt do testów dostarczył dystrybutor marki Korg w Polsce, firma Mega Music.
Poniżej przedstawiamy test przeprowadzony przez Krzysztofa Błasia, redaktora działu sprzętowego TopGuitar:
Pierwsza generacja Pandory pojawiła się w 1995 roku i z miejsca okrzyknięta została rewelacją. Małe pudełko, w którym zamknięto niezliczoną ilość efektów, pokonywało możliwościami wielkie multiefekty, jakie proponowały konkurencyjne firmy. Na dodatek Pandorę można było zabrać do kieszeni i przy użyciu słuchawek i bateryjnego zasilania grać gdzie dusza zapragnie… Przez lata Pandora ewoluowała, a do sklepów trafiła niedawno kolejna jej wersja – Pandora Stomp.
Korg Pandora Stomp: budowa
Korg zdecydowanie wyciąga wnioski z lekcji, jakie dają mu klienci. Oszałamiający sukces podłogowego tunera Pitch Black nasunął konstruktorom pewną myśl. A może by tak dopakować do niego wszystkomający multiefekt? I tak powstała ta specyficzna hybryda nazwana Pandora Stomp. Z daleka wygląda jak Pitch Black: czarna, masywna, metalowa obudowa i jeden footswitch. Kiedy jednak podejdziemy bliżej, okazuje się, że producent sprytnie upakował dodatkowe pokrętła i przełączniki. Zacznijmy od początku: na górze znajdziemy spory, diodowy wskaźnik tunera wraz z wyświetlaczem pokazującym nazwę granego dźwięku. Doskonale widoczny z daleka świetnie spełnia swoją rolę i urządzenie to możemy traktować po prostu jako podłogowy tuner. Poniżej jednak znajdziemy podświetlany wyświetlacz LCD znany z urządzeń Pandora. To centrum dowodzenia wbudowanym multiefektem. Do edycji parametrów służą małe, gumowe przełączniki umieszczone powyżej i poniżej wyświetlacza. Raczej niełatwo je przypadkowo nacisnąć podczas operowania stopą. Z boku urządzenia znajdziemy sprytnie schowane pokrętło edycji programów i wartości ustawianych parametrów – również nie zahaczymy o niego przypadkowo.
[quote_box_right]„Pandora Stomp to trzy urządzenia w jednej obudowie. Mamy tu tuner z możliwością kalibracji, automat perkusyjny, który ma aż sto różnych rytmów, a także metronom. Sercem urządzenia jest jednak procesor efektów oparty na autorskiej technologii REMS.”[/quote_box_right]
Obok włącznika na bocznej ściance umieszczono gniazdo USB – instalując dedykowane oprogramowanie, możemy Pandorę podłączyć do komputera i w taki sposób edytować parametry. Mamy także wyjście słuchawkowe z odrębnym, analogowym potencjometrem głośności. Urządzenie możemy więc zabrać ze sobą w podróż, a nie tylko zamontować na stałe w pedalboardzie. Pandorę wyposażono w jedno gniazdo wejściowe i wyjściowe. Dodatkowo znajdziemy wejście aux in, do którego możemy podłączyć na przykład odtwarzacz mp3. Prawdziwą rewelacją jest wbudowana funkcja aux pitch, która pozwala dowolnie zmieniać tonację podkładu wydobywającego się z podłączonego odtwarzacza mp3. Do zasilania wystarcza bateria 9 V, ale mamy też gniazdo na zasilacz. Całość sprawia wrażenie bardzo solidnej, pancernej wręcz konstrukcji, a metalowy footswitch nożny powinien przeżyć niejednego użytkownika…