Firma Epiphone zaprezentowała ostatnio trochę nowości – w tym model Epiphone Björn Gelotte sygnowany przez gitarzystę z In Flames. Jest podobna do białej ślicznotki „SnØfall” Les Paul, czyli ostatniego modelu Matta Heafy’ego z Trivium, którą prezentowałem w styczniowym (2018) numerze.
Gitara Epiphone Björn Gelotte ma w sobie dodatkowo trochę złota, czerni i… uwaga… otwieracz do butelek! (Czytaj: otwieracz do piwa.) Podoba się? Mnie tak. Jest on umocowany na tyle korpusu gitary i zrobiony został ze stali nierdzewnej. Już dawno nic mnie tak nie zaskoczyło w gitarze! Polecam „In Flames Live at Hellfest” 2017 – koncert dostępny na YouTubie. Można tam zobaczyć i usłyszeć prezentowany model. Nazwa gitary „Jotun” pochodzi od numeru o tej samej nazwie, który znalazł się na albumie In Flames „Whoracle”.
Budowa i wygoda
Jak przystało na les paula, ma on swoją wagę i do gitar lekkich nie należy. Korpus jest mahoniowy, w kolorze białym o nazwie bone white. Mamy tu piękny kremowo-czarny binding, czarną główkę z bardzo dobrymi w kolorze złotym kluczami Grover Roto-matic o przełożeniu 18:1.
Stabilność stroju gitary jest bardzo zadowalająca. Na główce znajdziemy złotą płytkę pręta napinającego z wygrawerowanym podpisem Gelotte. Mamy mahoniowy gryf z hebanową podstrunnicą o promieniu 12 cali, gryf jest wklejany w korpus. Profil gryfu to Rounded, Custom 59, czyli ten średniej grubości. Nie należy on do cienkich, ale też nie stawia oporu poprzez swoje rozmiary. Wygoda gry jest na zadowalającym poziomie. Nie ma też problemu z graniem na wyższych progach. Mamy tu dwadzieścia dwa standardowe progi medium jumbo i tak samo standardowe markery zdobiące podstrunnicę. Wizualnie, estetycznie i jakością wykończenia gitara zasługuje na wyróżnienie! Na odwrocie główki znajdziemy naklejkę z napisem „hand-crafted in china”. Oprócz tej naklejki nic nie daje mi poszlak, że gitara została zrobiona w Chinach. Równie dobrze na główce można by napisać „Gibson USA”.
Brzmienie
Za brzmienie Epiphone Björn Gelotte odpowiadają aktywne przetworniki EMG. Humbuckery mają ceramiczne magnesy i zostały wsadzone w lśniące puszki ze stali nierdzewnej w kolorze złotym. Humbucker przy gryfie to bardzo popularny EMG-85, przy mostku jest równie znany i lubiany EMG-81. Jak przetworniki aktywne, to musi być i bateria 9V. Umiejscowiona jest na tyle korpusu gitary za płytką maskującą elektronikę. Standardowo mamy trójpozycyjny przełącznik oraz gałki volume i tone osobno do każdego przetwornika. Mimo że mamy tu do czynienia z aktywną elektroniką, mamy sporo „kultury” w brzmieniu gitary.
Dźwięk nie traci swoistego nasycenia w żadnym paśmie. Na przystawce pod gryfem mamy rasowe okrągłe brzmienie z nieco większym kopem. Idealne na tłuste solo, jak to robi Zakk Wylde. Na przystawce pod gryfem niesamowicie skutecznie działają wszelkie szybkie i ciężkie riffy. Dostajemy naprawdę niezłego kopa, lejącą się i agresywną ścianę dźwięku. Gitara jest przeznaczona do ciężkiego grania, jednak nie przeszkadza to, by zaprezentowała bardzo przyjemny, czysty dźwięk. Na tym polu gitar też radzi sobie bardzo dobrze. Całościowo brzmienie oceniam na szóstkę.
Podsumowanie
Epiphone Björn Gelotte to naprawdę piękna i solidnie wykonana gitarę. Jej brzmienie jest świetne, a dodatkowo od firmy Epiphone dostajemy twardy futerał ze złotym logo „B.I.G” – ręcznie podpisany certyfikat autentyczności wraz ze zdjęciem Björna Gelotte, straplocki, czarną płytkę maskującą (dla tych, co wolą LP z płytką, mogą ją dokręcić) i OTWIERACZ DO PIWA! Zestaw-marzenie dla każdego fana cięższych brzmień. Za taką cenę ciężko będzie o lepsze wiosło u konkurencji. Nie jestem fanem LP, jednak po ostatnich dwóch modelach, jakie przyszło mi testować od marki Epiphone, zmieniam zdanie.