Ten instrument powinien być znany pod nazwą U-Bass Navy. To mały, kompaktowy lotniskowiec o sile rażenia równej dużym okrętom. A że SUB (solid u–bass?) jest jednostką lądową, przeznaczoną do pracy w studiu i na scenie? Cóż, nie pierwszy to lotniskowiec, który potrafi zawładnąć kawałkiem suchego muzycznego lądu!
U-Bassy coraz bardziej upodobniają się do regularnych basów. I nie chodzi mi o ich „nikczemną” wielkość, bo to z definicji jest warunkiem koniecznym do ich istnienia, ale całą specyfikację. Gdy spojrzymy tylko na opis techniczny takiego u-bassa, nie dostrzeżemy niemal żadnych różnic w porównaniu z przysłowiowym „preclem”, oprócz skali i strun, które – jak pewnie czytelnicy TopBas doskonale wiedzą – są w przypadku U-Bass prawdziwym fenomenem. Elektryczne solidbody produkowane są przez Kala od 2011 roku, a nasza piątka (tak jak wszystkie małe basy od Kali) jest owocem współpracy kalifornijskiego lutnika Owena Holta z Mikiem Uptonem z Kala Brand Music Company. To połączenie sił zaowocowało czystą synergią – jak sądzę panowie otrzymali więcej, niż którykolwiek z nich mógł przypuszczać. U-Bass SUB 5 Sunburst to nie zabawka, ale solidny kawał wiosła, z którym fotografują się najwięksi, począwszy od Nathana Easta, a skończywszy na Tal Wilkenfeld.
Zastosowanie
Skoro były już czterostrunowce solid body, to naturalną koleją rzeczy stało się powołanie do życia piątki, pełnowartościowej gitary, brzmiącej ciekawiej (dla niektórych: lepiej) niż kontrabas i gitara basowa razem wzięte. Pora też zweryfikować osąd, że „nie warto brać ich na koncert, by wzbudzić zainteresowanie ich nietypowym designem”. Instrument, który właśnie testuję, to nowa jakość, jeśli chodzi o kulturę pracy i brzmienie, chociaż ta jakość znana jest już od kilku lat. Dlatego owszem, warto go wziąć na koncert i zagrać na nim utwór lub dwa. To może być piękne urozmaicenie dla naszego zespołu, a także piękny podkład akompaniujący, jeśli występujemy w duecie lub trio z jakąś zmysłową wokalistką. Zagranie na nim całego dwugodzinnego koncertu też jest oczywiście możliwe, ale widzę to wiosło raczej jako uatrakcyjnienie naszego występu, a nie jako nasz podstawowy i jedyny oręż. Wiosełko to dobrze wygląda w obiektywie i na pewno zwróci uwagę widzów, jeśli znajdzie się w klipie.
Budowa
Niebanalny korpus Kali SUB wykonano z topoli, która – jeśli odpowiednio wysezonowana – po raz kolejny okazuje się dobrym materiałem na gitarowy korpus. Być może „gumowe struny” wymagają właśnie bardziej miękkiego drewna, które da się wzbudzić nawet nikłą siłą drgań tychże. Dokręcono do niego szyjkę z klonu i to połączenie jest właśnie na tyle stabilne i jednocześnie elastyczne, by produkować zachwycająco tłuste brzmienia (o których później). Palisandrową podstrunnicę wzbogacono o kropkowe markery z tworzywa sztucznego, by ułatwić orientację na tak krótkiej chwytni. Nabito na niej jednak dwadzieścia dwa progi medium, co w zupełności powinno zaspokoić nasze potrzeby związane z każdym elementem gry. Niesamowite są możliwości intonacji i precyzja w dźwiękach w wysokich pozycjach – powyżej trzynastego progu. Przy tak nietypowych (a przede wszystkim nieproporcjonalnie grubych) strunach, taka „grywalność praktycznie na całej długości szyjki” jest fenomenem godnym podziwu. Skala instrumentu jest oczywiście skrócona i wynosi 20,5 cala, co ma znaczenie tylko praktyczne – pozwala wsadzić U-Bassa SUB nawet do schowka bagażowego kabinie samolotu.
Mostek to najprostsza konstrukcja, jaką można sobie wyobrazić. Oparta na palisandrowym elemencie i profilowanym siodełku z tworzywa sztucznego – z powodzeniem spełnia swoje zadanie, dając się jednocześnie regulować, jeśli chodzi o wysokość. Z drugiej strony mamy klucze Custom Hipshot Ultralite, stworzone specjalnie do tych wyjątkowych strun. Na U-Bassa nawinięto absolutnie wyjątkowe struny Road Toad Pahoehoe. Pahoehoe oznacza w języku hawajskim typ wyglądu lawy po jej zastygnięciu. Pamiętajmy, że na tych wyspach lawa występuje tak często, że jest elementem krajobrazu jak w Polsce łąki i pola, wszystko tam kręci się wokół wulkanów. Struny są wykonane z poliuretanowego tworzywa i pod palcami zachowują się jak guma, ale taka najwyższej jakości – lśniąca, jednolita, naprężona, idealnie balansująca pomiędzy stawianiem oporu a swobodnym glissem. Jest z nimi jednak związanych kilka niedogodności: fizyczne właściwości struny powodują, że przy bendingu (podciąganiu) struna obraca się wokół własnej osi; jest to odczucie frapujące, do którego musimy się przyzwyczaić. Poza tym pamiętajmy, że kauczukowe sznurki trzeba długo nawijać na kabestany kluczy i czasami nawet kilka obrotów nie daje żadnego rezultatu! Przed wyjściem na scenę albo wejściem do studia trzeba je kilka razy nastroić i poczekać aż poliuretan się ułoży. Poza tym – sam miód i pomarańcze. To, co wydobywa się z tego instrumentu przy zastosowaniu jakiegoś dobrego basowego wzmacniacza, przekracza nasze najśmielsze oczekiwania.
Brzmienie
Bezpośrednim odpowiedzialnym za taki stan rzeczy jest preamp Shadow U-Bass NFX, składający się z prostego, aktywnego preampu (volume, treble, bass) oraz pickupu Shadow Nanoflex. Będziecie zaskoczeni tym, co wyprawia on z brzmieniem „gumek” nawiniętych na U-Bassa. Mimo że słyszałem już klika u-bassów, to nadal nie mogę się do tego przyzwyczaić – może za dużo jest dookoła zwykłych, codziennych dźwięków? A może to dlatego, że – i tu chyba kluczowa konstatacja – żadna basówka nawet nie zbliża się do tego brzmienia? Jak to się mówi – „nie ma startu” do tego basu. Brzmienie pięciostrunowego SUB-a to totalna dominacja niskiego pasma, które jest miękkie, ciemne, ale połyskuje piękną, subtelną górką przy każdym artykulacyjnym zabiegu. Oznacza to, że taki ładunek basu w każdym z dźwięków dodatkowo jest czytelny, ma słyszalny kontur, skupiony, precyzyjny atak i pełne, grube wybrzmiewanie. W pozycjach wyższych zmienia się tylko zawartość najniższego pasma, ale następuje to proporcjonalnie i przy zachowaniu akustycznego, kontrabasowego charakteru brzmienia. Jeśli tylko pogodzimy się z ograniczeniami wynikającymi z krótkiej (acz szerokiej) szyjki i naszych manualnych predyspozycji (malutkie odległości pomiędzy progami), otrzymamy niesamowity oręż w walce z banalnością i przewidywalnością brzmienia zespołu.