W marcowym wydaniu magazynu TopGuitar Mariusz Bogdanowicz zabierze nas w historyczną podróż ze słoiczkiem dżemu i szklanką gorącej czekolady – będą niezbędne dla tych, którzy dla przyjemności i kurażu będą chcieli sobie pomuzykować w miłym gronie do samego rana.
Na zachętę fragment:
„Jam session. Wszyscy wiemy co to takiego. Wspólne muzykowanie, „dla przyjemności”, „po godzinach”, w klubach bądź w prywatnych domach. Tradycja ta zrodziła się w latach dwudziestych/trzydziestych XX wieku. Muzycy grający na co dzień, głównie do tańca, chcieli „wygrać się” do woli i spontanicznie spotykali w tym właśnie celu. Nazwa jam session pochodzi ponoć od tego, że na początku takiego spotkania zjadano…”
Tu fragment urywamy i zapraszamy do lektury felietonu w marcowym wydaniu TopGuitar (TG 3/2016).