Pod koniec kwietnia sesje nagraniowe nowego albumu dobiegły końca. Przedsmak powrotu grupy fani poczuli podczas jubileuszowej trasy Budki Suflera, która świętowała właśnie swoje dwudziestolecie. Wśród gości jednego z koncertów znalazł się także jej dawny gitarzysta, który zabrał ze sobą swego śpiewającego kolegę.
W wywiadach poprzedzających premierę płyty i koncertowy objazd Borysewicz podkreślał, że nie ma mowy o żadnej reaktywacji zespołu: „Nigdy nie zagraliśmy ostatniego koncertu. Nie mówiliśmy, że to już koniec Lady Pank. Zrobiliśmy małą przerwę i po trzech latach przerwy wznawiamy działalność”. Najbliższe plany grupy obejmowała intensywna ogólnopolska trasa koncertowa – prawdziwy sprawdzian aktualnej formy zespołu, a przy tym, przynajmniej na początku, źródło dużego stresu dla dwójki pankowych weteranów (i zapewne jeszcze większego dla debiutantów).
Na 12 i 13 maja zapowiedziano oficjalny koncertowy start nowego składu. Miejscem występów nie był tym razem klub Park, lecz warszawski Van Beethoven, w którym drugiego dnia miały pojawić się kamery w celu rejestracji wydarzenia. Zanim jednak zdecydowano się na uroczysty start, muzycy, niejako wzorem The Rolling Stones, postanowili na rozgrzewkę zaprezentować się przypadkowej publiczności na zasadzie tak zwanego secret-gig, koncertu w peryferyjnej miejscowości, bez zbędnego rozgłosu.
Z inicjatywy nowej grupy menedżerskiej, kierującej od niedawna interesami Lady, piątka muzyków udała się do pewnej miejscowości na wschód od Warszawy, nie anonsując specjalnie tego wydarzenia. (czytaj dalej)