W rozmowie z gitarzystą progresywnej grupy Osada Vida, Bartkiem Bereską, dowiedziałem się, że zespół nie chce już pisać skomplikowanych form i artrockowych suit.
Obecnie Osada skłania się w kierunku bardziej mainstreamowego rocka i taka też jest ich najnowsza płyta „Particles”.
Bartek Bereska o nazwie Osada VIda
Maciej Warda: Czy za nazwa Osada Vida kryje się jakaś historia? Co ona w zasadzie oznacza?
Bartek Bereska: Nazwa Osada Vida została wymyślona na długo przed moim dołączeniem do zespołu, w okolicach 1997 roku, ja zaś gram od roku 2005. Oznacza dosłownie osadę, która nazywa się Vid, właściwie Veda. To jest miejsce, które naprawdę istnieje. Chłopaki, przeglądając jakiś stary numer National Geographic, natrafili na artykuł, w którym mowa była o osadzie istniejącej na terenie Beninu (Afryka), w której nowo narodzone dzieci, według pradawnych wierzeń i praktyk, były przekazywane w opiece pytonom.
Węże nie tylko nie robiły dzieciom krzywdy, ale karmiły i chroniły dzieci przed dżunglą. Opis tego miejsca był na tyle intrygujący, że decyzja o przyjęciu takiej nazwy zespołu była błyskawiczna. Bardzo ciekawe jest to, że niewiele osób odczytuje tę nazwę dosłownie. Wcześniej pisaliśmy nazwę razem, co dla wielu było mylące, ponieważ nazywali nas Osa Davida, więc teraz jest osobno, żeby było łatwiej. Nazwa ma jeszcze drugie znaczenie, z hiszpańskiego znaczy „odważne (śmiałe) życie”, co dość dobrze koresponduje z naszym podejściem do grania i tworzenia muzyki, łączenia różnych stylów muzycznych, grania pod prąd czy też dość śmiałej interpretacji utworów innych artystów.