Ten wywiad trzeba potraktować przede wszystkim jako informację o najbardziej nietypowym Gitarowym Rekordzie jaki ma odbyć się 1 maja. Absolutnie wyjątkowa sytuacja wymusiła wyjątkowe kroki podjęte przez Leszka. Najważniejsza informacja jest taka, że nie odpuszczamy, gramy jak co roku, ale tym razem będziemy musieli się wszyscy przenieść w sferę wirtualną. Więcej szczegółów w poniższym wywiadzie, w którym dowiemy się także o tym, że Hendrix po cichu marzył o płycie symfonicznej, którą właśnie robi Leszek, a także o jego ognistym egzotycznym projekcie Viva Santana.
Co wiemy na dzień dzisiejszy, czyli na 19 marca 2020 jeśli chodzi o tegoroczny Gitarowy Rekord?
Sytuacja jest dynamiczna. Na dziś wiemy, że się nie poddamy – połączymy się przez Internet i zagramy razem online. Szczegóły koncepcji właśnie ustalamy. Musimy wszystko przearanżować, zmienić cały plan. To dużo pracy. Nowe okoliczności – trudne, ale i nowe szanse.
Jak może wyglądać Rekord przeprowadzony online, dzięki internetowe transmisji live, jak to technicznie i logistycznie ogarniesz?
Myślimy razem z Krzyśkiem Jakubczakiem o zrobieniu koncertu festiwalowego bez publiczności, zbliżonego scenariuszem do naszego standardowego koncertu na Rynku. Zaczniemy, zależnie od sytuacji, o 11.00 lub o 12:00. Będą oczywiście wspólne próby – przegramy utwory, które później wykonamy „na czysto” – większość z nich, jako tutoriale, znaleźć można na stronie heyjoe.pl w dziale „Zagraj z nami”. Tak więc apel do gitarzystów, żeby zarazili pomysłem zagrania wspólnie online swoich przyjaciół, fanów, uczniów. Mamy w planie, jak co roku, wykonać więcej piosenek Hendrixa i nie tylko, jak co roku zagramy Kiedy byłem małym chłopcem i inne numery. Planujemy tez muzyczne pożegnanie Romualda Lipki. Rekordowym utworem zostaje oczywiście Hey Joe. O godzinie 14:00 zrobimy próbę generalną, później zagrają goście specjalni – jeszcze nie wiemy, kto to będzie. Na razie LeBurn Maddox zadeklarował chęć przyjazdu do Polski –zobaczymy, czy będzie to możliwe. Jesteśmy uzależnieni od tzw. siły wyższej.
A w jakim miejscu to by się miało odbyć?
W jednym z wrocławskich klubów, jeszcze za wcześnie żeby potwierdzić w którym. Na pewno oprócz sceny będzie aktywne studio, które oprócz koncertu emitować będzie w necie wywiady, wybrane fragmenty z poprzednich Rekordów, pozdrowienia, ciekawe filmy i zdjęcia jakie będą napływać do nas przez internet z różnych miejsc.
Rozumiem. Powiedz, czy jeśli po Świętach Wielkanocnych okaże się, że ta epidemia wyhamuje, że jej dynamika spadnie, to jest szansa, że impreza wróci na swoje pierwotne tory, że odbędzie się normalnie na Rynku w „starej” formule?
To niemożliwe – wszystkie imprezy plenerowe zostały we Wrocławiu odwołane do końca maja – taką mamy informację na dziś. To zrozumiałe – sami też nie chcielibyśmy narażać uczestników Rekordu na jakiekolwiek zagrożenia. Ale jest masa świetnych pomysłów zastępczych – warto śledzić stronę Rekordu i mój fanpage na Facebooku, bo w miarę na bieżąco wrzucamy tam aktualne informacje i materiały dotyczące Rekordu. Na przykład to, że robimy wydarzenie tzn. wspólne granie online i ludzie mogą spotkać się w parę osób, czy rodzinnie i online uczestniczyć w tym festiwalu. Rzuciłem też hasło, by grać na balkonach, czy w ogródkach przydomowych, tak jak widzieliśmy to we Włoszech. Myślę, że to by mogło zadziałać – w zasadzie cały świat mógłby z nami zagrać online.
Po ostatnim Rekordzie opowiadałem Jennifer Batten, o czym jest ta cała akcja ze znakiem Uni-Vibe, że kolejne palce pokazywanej prawą ręką „trójki” mogą znaczyć Hope, Faith and Love, a jednocześnie te palce to połączone litery U i V, stąd mamy Uni-Vibe czy gitarowy efekt, którego Jimi Hendrix używał jako pierwszy. W polskim znaczeniu to jest po prostu trójka, czyli „trzy” stąd ten znak – gest znaczy również „trzymaj się!”. Daje jednoznacznie pozytywny przekaz i wydźwięk w każdej interpretacji. I Jennifer powiedziała mi ważną i piękną rzecz, że „The World needs this sign”. Myślę, że zostawimy ten cytat jako motto na każdej grafice, którą będziemy promować Uni-Vibe sign
No powiem ci, że gdyby to odpaliło, to jest wówczas promocja na cały świat, świetny pomysł!
Tak, trudno jest oddać ducha Jedności, którego generujemy co roku na wrocławskim Rynku, ale możemy stworzyć nową jakość dzięki połączeniu przez net. Nie możemy być w tym roku tak bardzo razem jak zawsze, ale chcemy stworzyć uczestnikom poprzednich Rekordów i nowym fanom, możliwość wspólnego zagrania i ustanowienia nowego rodzaju Rekordu. Jestem przekonany, że to krok w dobrą stronę i właśnie przy pomocy idei Uni-Vibe, czyli Uniting Vibration of Music może się to pięknie rozwijać internetowo. Nie wiem, czy widziałeś już zdjęcie Jennifer Batten promującą ten znak? Po ostatnim Rekordzie opowiadałem jej, o czym jest ta cała akcja ze znakiem Uni-Vibe, że kolejne palce pokazywanej prawą ręką „trójki” mogą znaczyć Hope, Faith and Love, a jednocześnie te palce to połączone litery U i V, stąd mamy Uni-Vibe, czy gitarowy efekt, którego Jimi Hendrix używał jako pierwszy. W polskim znaczeniu to jest po prostu trójka, czyli „trzy” stąd ten znak – gest znaczy również „trzymaj się!”. Daje jednoznacznie pozytywny przekaz i wydźwięk w każdej interpretacji. I Jennifer powiedziała mi ważną i piękną rzecz, że „The World needs this sign”. Myślę, że zostawimy ten cytat jako motto na każdej grafice, którą będziemy promować Uni-Vibe sign. Mike Molenda stara się w Stanach o podobne zdjęcie Steve’a Lukathera i są na to jakieś szanse. W obecnej sytuacji, kiedy wszyscy mają anulowane koncerty, siedzimy w domach zastanawiając się, co zrobić, może właśnie internet byłby tym medium, które pomoże nam zjednoczyć się, połączyć, zagrać razem, pokazać światu, że jesteśmy jednością, że gitarzyści mają coś do powiedzenia w tej fatalnej sytuacji, coś pozytywnego do przekazania. Jeszcze inne możliwe znaczenie tego znaku pojawiło się teraz, w „czasach zarazy”, bo podawanie ręki może być ryzykowne, ale witając się możemy sobie pokazać znak jedności Uni-Vibe, witać i pozdrawiać się w ten sposób, po prostu pokazując Uni-Vibe. To są wszystko zupełnie świeże pomysły, to się dzieje teraz, tak więc, jeśli ktoś ma jakieś inne pomysły, to niech daje znać, chętnie je przemyślimy! Liczę na wsparcie z każdej strony. Myślę o uruchomieniu otwartej grupy na Facebooku, np. Uni-Vibe Online albo Gramy na balkonach online. Wiesz, coś, co nas – gitarzystów – zintegruje i pozwoli na fajne multimedialne interakcje. Niech ludzie przysyłają tam zdjęcia z gestem Uni–Vibe, filmiki jak grają na balkonach itd. Zobaczymy jeszcze, co Mike Molenda wymyśli, bo on jest nieformalnym ambasadorem Gitarowego Rekordu i Uni–Vibe za Oceanem; był na trzech Rekordach i wie, o co w tym chodzi, złapał bakcyla, jak każdy kto choć raz w naszym największym jam-session świata uczestniczył. Gorąco polecam jego piękny artykuł z Guitar Player Magazine „Seeking The Univibe” – dwie strony pełne świetnych zdjęć i impresji Mike’a. Wystarczy wpisać tytuł w Google.
Jak będziecie liczyć uczestników Rekordu Online ?
Zgłoszenia będą jak co roku do pobrania na stronie, uczestnik wypełnia i wysyła do nas mailem razem ze zdjęciem lub linkiem do filmu jak gra przy monitorze lub laptopie. Lista Rekordzistów ukaże się na stronie heyjoe.pl – możliwe że drukiem też, ale to jeszcze potwierdzimy. Do wszystkich wyślemy mailem certyfikat Gitarowego Rekordu Świata. Oryginały certyfikatów będą do odebrania na następnym Rekordzie, czyli GRG 2021. ewentualnie wcześniej w klubie Stary Klasztor. Jednocześnie mam apel do kolegów gitarzystów, którzy znają się na prowadzeniu fanpage, ogarniają prowadzenie stron internetowych i tych wszystkich social mediów, by zgłaszali się do nas, jeśli chcieli by nas wspierać w internecie. Zwłaszcza chcemy rozpropagować na świecie granie z nami online i tu pomoc gitarzystów będzie bezcenna. Każdy ma przecież znajomych, i pewnie nawet wielu, za granicą.
Trochę inny temat teraz… Jakim cudem twój płyta Sobą gram przechodzi po dziesięciu latach renesans i ma zaskakujący come back?
Faktycznie, to ciekawa sprawa, dużo ludzi o nią pyta i to nieoczekiwany powrót, nieskromnie powiem, że zasłużony (śmiech). Na liście przebojów Polish Chary Radia Wnet utwór Co masz w głowie utrzymuje się już któryś tydzień, nawet w okolicach trzeciego, czwartego miejsca. W tym numerze śpiewa Łukasz Łyczkowski, który aktualnie z bandem „5 Rano” idzie ostro, bardzo rockowo do przodu, gra masę koncertów i cieszę się z tego, bo nie chwaląc się to ja „odkryłem” tego utalentowanego prawdziwka dokładnie 10 lat temu i zaprosiłem do nagrania płyty Sobą gram. Ci co wrócą teraz do tej płyty będą mile zaskoczeni, bo nic nie straciła na aktualności ani muzycznie, ani w warstwie tekstowej, zwłaszcza, że jest też wydana na coraz modniejszym dzisiaj winylu. Warto wspomnieć, że ten winyl jest osiągalny u mnie z autografem jakby ktoś chciał (śmiech).
Kończysz teraz zgranie innej płyty…
Tak, to najbardziej aktualny temat – płyta Thanks Jimi Symfonicznie, właśnie kończę jej edycję i zgrania, trochę jest z tym zabawy, bo jak zespół gra z orkiestrą, to na śladach orkiestry jest wszystko: i wokale i bębny, dlatego jest to wyzwanie… wszystko to wyczyścić. Ale najważniejsze, że płyta będzie wyjątkowa i zaskakująca w wielu momentach. Myślę, że na 1 maja zdążę mieć ten piękny krążek w ręku. Mówię piękny, bo taka jest muza Jimiego w moich nowych aranżacjach i piękne są orkiestracje utworów, które pomogła mi zrobić grupa Scoreart, czyli Jakub Zwarycz i Marlena Musielak (Mruz). Ja śpiewam tylko jedną piosenkę na tej płycie, Voodoo Child, pozostałe śpiewają genialnie Jorgos Skolias i Malford Milligan z grupy Storyville. Tytułowy utwór Thanks Jimi był w zeszłym roku 16 tygodni na liście przebojów Antyradia, TurboTop. Tak więc ten kawałek, który jest jakby spoza rynku komercyjnego i nawet stricte rockowego, trzymał się całkiem nieźle, osiągając czwarte miejsce na Turbo Top w pewnym momencie. Myślę więc o jakiejś promocji tej płyty przy okazji Rekordu, bo chcę ją do tej pory skończyć i wydać, dlatego teraz nie dosypiam i równolegle ciągnę te wszystkie tematy. Najważniejsze jednak, że na 1 maja będzie ta płyta – i to będzie pierwszy na świecie krążek z utworami Hendrixa w wersjach symfonicznych. Nie wiem, czy wiesz, że to w jakimś sensie jest spełnieniem marzeń samego Jimiego, który w paru wywiadach wspominał o orkiestrze symfonicznej, że marzy mu się coś takiego, więc myślę, że patrzy na mnie z góry teraz i jakoś mnie tam wspiera (śmiech). Mam tu u siebie w moim domowym studio parę jego podobizn, które patrzą na mnie i inspirują cały czas.
Warto śledzić stronę Rekordu i mój fanpage na Facebooku, bo w miarę na bieżąco wrzucamy tam aktualne informacje i materiały dotyczące Rekordu. Na przykład to, że robimy wydarzenie tzn. wspólne granie online i ludzie mogą spotkać się w parę osób, czy rodzinnie i online uczestniczyć w tym festiwalu. Rzuciłem tez hasło, by grać na balkonach, czy w ogródkach przydomowych, tak jak widzieliśmy to we Włoszech. Myślę, że to by mogło zadziałać – w zasadzie cały świat mógłby z nami zagrać online.
Powiedz na koniec czy polubiłeś się już z tym Kemperem, poznałeś go dobrze?
Polubiłem się, choć nie poznałem do końca, bo po prostu nie mam tyle czasu, a jest tam multum opcji i możliwości. Jest natomiast całe szczęście na tyle prosty, że dość szybko można coś fajnego ukręcić i w większości sytuacji mi się sprawdza – zwłaszcza na żywo z przodu brzmi świetnie. Niemniej ostatnio musiałem w jednym zgrywanym utworze gitarę wymieniać kilka razy, bo Kemper jednak, jak na razie, mi nie do końca brzmi w miksie tak jak wzmak nagrany przez mikrofon. Oczywiście sam w sobie brzmi bardzo dobrze, ale pomimo, że mam bardzo dobre próbki i impulsy od Piotra Łukaszewskiego, to na razie mam problem z ukręceniem takiej barwy, która by się w miksie, zaznaczam, w miksie, zachowywała jak zebrana mikrofonem na koncercie z normalnej paczki. Za to na żywo Kemper z przodu brzmi rewelacyjnie. Weź choćby to nagranie, które pojawiło się na youtube z koncertu Viva Santana, mojego projektu z Jose Torresem. Ja byłem zabity brzmieniem z kamery, nie spodziewałem się, że ten nasz skład brzmi tak świetnie i to na takim zwyczajnym nagraniu jakąś kamerą obsługiwaną „z ręki”. Wrzuć w wyszukiwarkę frazę „Taboo viva santana”. To był plener, dożynki u mnie na wsi (śmiech). Znajomy Marek Kamma wpadł z dwoma kamerami i nagrał koncert właściwie z marszu. Nie mieliśmy nawet czasu na pełny soundcheck. Efekt jest po prostu zaskakujący – i jakością soundu i obrazem jak z obrazka, łeb urywa, tak więc polecam wyszukać (śmiech). Mamy nagrany cały koncert. Jest na tyle dobry, że niewykluczone, iż będzie z tego dysk Blu Ray.
A zamierzacie z Jose coś wydać oficjalnego pod tym szyldem, coś nagrać jako „Viva Santana”?
Tak, zamierzamy, oczywiście, ale teraz jest trochę inny priorytet trochę, najpierw płyta Thanks Jimi Symfonicznie, potem Gitarowy Rekord Online i wówczas pewnie się za to zabierzemy. Mam z Jose ciekawy myślę pomysł na płytę, bo nie będą to same kawałki Santany, a część będzie polskich utworów ze „starych dobrych czasów”, ale zagrane w stylu Santany. Tak jak nagraliśmy już Podaruj mi trochę słońca Alka Bema na przykład. To w ogóle jest fajna historia, bo na szybko trzeba było znaleźć wokalistkę, która zaśpiewa z nami ten numer i zupełnie przypadkiem – a ponoć nie ma przypadków – kliknąłem na zdjęcie z Gitarowego Rekordu i przypomniałem sobie najpiękniejszą „gitarową rekordzistkę” ever, która była w 2019 na Rekordzie pod sceną i jak się uśmiechnęła, to po prostu… miód na serce i sobie pomyślałem, że taki słoneczny uśmiech pięknie przypasuje do tego utworu. Wszedłem na jej stronę i zobaczyłem, że śpiewa z gitarą w całkiem przyjemnym głosem, czysto, więc zaprosiłem Martynę Bellini do nagrania wokalu i teledysku – jest na YouTube … myślę, że parę osób się uśmieje w końcówce (śmiech). To była szybka akcja, nagrania, zgranie, montaż i w 3 dni było wszystko gotowe. Kończąc temat Santany…. to gra nam się z Jose rewelacyjnie. Wiesz, to jest Kubańczyk, gorąca krew, temperament, w dodatku rasowy perkusjonista, absolutny ekspert od latynowskich groovów, także wszystko się tu zgadza. W zespole gra też Maciek Giżejewski na kongach, czasem zastępuje go Osmar Pegudo, śpiewa Damian Szewczyk, piano i bębny z Micromusic, czyli Łukasz Sobolak i Robert Jarmużek, a w sekcji oczywiście Tomek Grabowy na basie – czyli w zasadzie mój „Guitar Workshop” plus conga i timbalesy. Czasami wspiera nas prawdziwym Hammondem Krzysiek Baranowicz – jest wtedy jazda!
Powiedz jeszcze w takim razie, jak to się u ciebie zaczęło z tym Santaną?
Tak się składa, że Samba Pa Ti to jest mój pierwszy kawałek w życiu, który zagrałem publicznie. W 1976 czy 1977 roku zagrałem Sambę na gitarze Graziella, czyli na Jolanie semi – hollow, robionej na rynek NRD-owski. W Czechosłowacji te modele się nazywały chyba Tornado, a w Niemczech się nazywały Graziella. I właśnie na studniówce zagrałem na tej gitarze Sambę Pa Ti – to był mój pierwszy w życiu wykon na żywo. Później tę gitarę sprzedałem w 1981 roku, bo zamówiłem sobie olchowe SG u Dżinksa. Po latach, na 50. urodziny mojego przyjaciela, Andrzeja Wiejaka – basisty z zespołu CDN, w którym nota bene debiutował Paweł Kukiz, dałem Andrzejowi basówkę Precision w prezencie. A on, parę miesięcy później, na moją pięćdziesiątkę, dał tę właśnie Graziellę, którą sprzedałem dwadzieścia osiem lat wcześniej!
A skąd on ją wytrzasnął?
On ją znalazł we Wiedniu wyobraź sobie. Pamiętał po prostu, że ja ją sprzedałem człowiekowi, którego córka pracowała w Urzędzie Skarbowym i ten mój przyjaciel poszedł do tej jego córki, powiedział o co chodzi, dowiedział się, że gość mieszka we Wiedniu od 15 lat, skontaktował się z nim, odkupił od niego tę gitarę i dał mi ją w prezencie na moje 50. urodziny. Zaskoczył mnie tym totalnie, bo ja nic nie wiedziałem, wiesz, pudło tekturowe mi daje, otwieram, patrzę – moja Graziella! Taka historia. Gram na tym wiośle czasem z Viva Santana właśnie Sambę Pa Ti!
Życzę Ci w takim razie żeby 1 maja cały świat zagrał z nami online!
Myślę, że przy wsparciu wszystkich fanów gitary, zeszłorocznych Rekordzistów i czytelników TopGuitar może być to naprawdę kolejna wielka światowa akcja gitarowa. Przekazujmy sobie znak Jednoczącej Vibracji Muzyki Uni-Vibe!