Max Norman był producentem i realizatorem jednych z najważniejszych heavy metalowych płyt w historii. Wziął się m.in. za trzy pierwsze solowe albumy Ozzy’ego Osbourne’a, ale także za wspaniałe „Countdown to Extinction” i „Rust in Peace” Megadeth. W ostatnim wywiadzie dla Guitar World Norman wspomina czasy Ozzy’ego i to, jak… łatwo było uchwycić w studiu magię solówek Randy’ego Rhoadsa.
Po tym jak Ozzy Osbourne zwolnił pierwotnego producenta Chrisa Tsangaridesa z powodu „różnic stylistycznych” Max Norman zajął się nadchodzącą debiutancką płytą Księcia Ciemności „Blizzard of Ozz„. Również dzięki niemu, ponad 4o lat później solowy debiut Ozzy’ego wciąż jest postrzegany jako jedna z najlepszych metalowych płyt wszech czasów. Pomijając Ozzy’ego, jest to także zasługa witalności, stylu i techniki Randy’ego Rhoadsa.
Pomimo, że Randy zginął tragicznie po wydaniu zaledwie dwóch albumów z Ozzym, zdąży wywrzeć ogromny wpływ na metalowa gitarę. Oto jak z perspektywy studia wspomina go Max Norman: „Kiedy przychodził czas na nagranie przez Randy’ego tych głównych, środkowych solówek, sposób, w jaki je wykonywaliśmy, był następujący: Podczas gdy Randy robił próby do nagrania konkretnego solo, my nie siedzieliśmy tam i nie słuchaliśmy tego. Zamiast tego szliśmy do lokalnego pubu na kilka piw.”
Podczas gdy Randy robił próby do nagrania konkretnego solo, my nie siedzieliśmy tam i nie słuchaliśmy tego. Zamiast tego szliśmy do lokalnego pubu na kilka piw
„Potem wracałem, a on mówił: 'OK, jestem gotowy, żeby to zrobić!’. Można było to zobaczyć na jego twarzy w studio – była stalowa… przygotowywał się do uderzenia. Wyczuwalne było poczucie 'teraz nagrywamy’, podniecenie i budowanie rozmachu. Randy chciał uchwycić własny performance i starał się, aby solo w ciągu pierwszych dwóch, góra trzech ujęć było nagrane już w całości. Jeśli mu się to nie udało, mówił: 'Idź sobie na kolejną godzinę i potem wróć – teraz jeszcze nie do końca to rozumiem.’
Wyczuwalne było poczucie 'Teraz nagrywamy’, podniecenie i budowanie rozmachu. Randy chciał uchwycić własny performance i starał się, aby solo w ciągu pierwszych dwóch, góra trzech ujęć było nagrane już w całości. Jeśli mu się to nie udało, mówił: 'Idź sobie na kolejną godzinę i potem wróć – teraz jeszcze nie do końca to rozumiem
Norman dodał: „Ale w większości przypadków z powodzeniem nagrywał całe solo w tych pierwszych dwóch lub trzech ujęciach. Randy był tak dobrze przygotowanym i zdyscyplinowanym facetem, że oczywiście nie powiedziałby, że jest gotowy, dopóki nie poczułby, że naprawdę jest. W rezultacie mieliśmy każde solo bardzo szybko i były to bardzo świeże, kompletne ujęcia. Randy miał bardzo jasną wizję tego, co chciał osiągnąć. W tym celu czasem grał to, co większość ludzi uznałaby za doskonały tejk i mówił: 'Nie, to nie jest całkiem w porządku – przeróbmy to’. Innym razem mówił coś w stylu, 'Cholera, to było naprawdę dobre, ale w jednej nucie nie złapałem harmonii, którą chciałem, a ona musi tam być’. Niesamowita dbałość Randy’ego o szczegóły, plus jego wspaniałe połączenie techniki, wyczucia, ognia i muzykalności – wszystko to wciąż wyskakuje z nagrań i wciąga cię, nawet teraz, jakieś 40 lat później – to właśnie czyni go tak wyjątkowym. To dla mnie zdumiewające, że minęło już ponad 41 lat od kiedy zrobiliśmy te płyty.”
Randy był tak dobrze przygotowanym i zdyscyplinowanym facetem, że oczywiście nie powiedziałby, że jest gotowy, dopóki nie poczułby, że naprawdę jest. W rezultacie mieliśmy każde solo bardzo szybko i były to bardzo świeże, kompletne ujęcia. Randy miał bardzo jasną wizję tego, co chciał osiągnąć. W tym celu czasem grał to, co większość ludzi uznałaby za doskonały tejk i mówił: 'Nie, to nie jest całkiem w porządku – przeróbmy to’. Innym razem mówił coś w stylu, 'Cholera, to było naprawdę dobre, ale w jednej nucie nie złapałem harmonii, którą chciałem, a ona musi tam być’