Ostatnia sesja nagraniowa Jasona Beckera
Albumem, który Jasonowi Beckerowi miał przynieść szerszą popularność i stał się zarazem ostatnią płytą, przy której nagrywaniu wziął udział, był „A Little Ain’t Enough” Davida Lee Rotha. Krążek nagrany i wydany u progu grunge’owej rewolucji, która miała wkrótce umniejszyć rolę gwiazd lat 80. na rockowym rynku, był także ostatnim „wielkim” albumem byłego wokalisty Van Halen, po którym jego popularność zaczęła powoli podupadać. Dla młodego Jasona, na którego gitarowy świat zwrócił uwagę po nagraniach z Cacophony i wydaniu płyty solowej, stał się szansą dotarcia do szerokiej publiczności, a zarazem poważnym sprawdzianem – miał zastąpić nie byle kogo! Jak sam wspominał dwie dekady temu, nie czuł jakiegoś specjalnego ciśnienia z tego powodu, że przychodził do gościa, u którego poprzednimi gitarzystami byli Van Halen, a potem Steve Vai. Po prostu wiedział, że został wybrany za to, kim jest, a nie z powodu podobieństwa do innych mistrzów wiosła. Współpracę z Rothem wspominał bardzo dobrze, bo – co prawda – wokalista miał wizję tego, co jego nowy gitarzysta powinien zagrać na płycie, ale niczego nie nakazywał i świetnie im się razem współpracowało. W tamtym czasie Jason niewiele wiedział o tym, jaką muzykę grał Lee Roth, ale po namowach Mike’a Varneya, wydawcy jego płyt, który był w bliskim kontakcie z Gregiem Bisonettem, perkusistą Rotha, wysłał taśmę i zaproszono go na przesłuchanie. Zespół przyjął go bardzo ciepło. Zagrali „Hot for Teacher”, „Just a Gigolo” oraz „Panamę”, a potem kilka innych, nowych utworów. Trafił akurat w momencie, gdy napisane było już kilka utworów na nową płytę; Jason dodał dwa od siebie: „Showtime” oraz „Drop in the Bucket”.
Gitarzysta nagrywał przez trzy miesiące – czasem były to tylko dialogi gitarowe ze Steve’em Hunterem, czasem wyłącznie partie Jasona oraz ścieżki wokalu, które śpiewał Roth. Młody gitarzysta podczas pracy nad projektem, w którym rola wokalisty była o wiele bardziej znacząca niż na poprzednich płytach, które nagrywał, nauczył się, jak uzyskać dobrą barwę gitary w studiu, co nie było takie łatwe, choć trafił do miejsca wyposażonego wręcz znakomicie w porównaniu z tym, co miał do dyspozycji w studiu należącym do Mike’a Varneya. Niestety, postępy choroby w miarę sesji nagraniowej powodowały, że część partii gitarowych Jason musiał dokończyć, używając cieńszych strun (.008 do .0046) i innych zabiegów, które ułatwiały mu granie mimo słabnących rąk. W tej sytuacji stało się jasne, że muzyk nie będzie w stanie zagrać podczas promującej płytę trasy koncertowej, na której zastąpił go Joe Holmes (przewidywany jako drugi gitarzysta na koncertach), wcześniej grający z Lizzym Bordenem, a mający po kilku latach stać się zastępcą Zakka Wylde’a w grupie Ozzy’ego Osbourne’a.
Pod koniec sesji nagraniowej Jason nie mógł już samodzielnie chodzić, ale od razu zabrał się za pracę nad utworami do następnego albumu „Perspective”. David Lee Roth w swojej biografii wspomina, że atutem Jasona było to, że jego rodzice słuchali rozmaitej muzyki: od Hendriksa przez Boba Dylana po Crosby Stills and Nash, więc ich syn był odpowiednio osłuchanym, a przez to nie sprawiało mu problemów odnalezienie się różnych stylach i estetykach. Pamięta, że gitarzysta miał pełne, solidne, przejrzyste brzmienie – nawet gdy korzystał z najprostszego sprzętu – jednej głowy, pary głośników oraz kilku efektów. Był też najbardziej elastycznym, grzecznym, uczącym się i przejawiającym chęć do współpracy gościem, z jakim pracował.