Każdego dnia docierają do nas świąteczne produkcje muzyczne, niektóre dobre, wysmakowane, inne wypieszczone ale przesłodzone… Nie oceniamy, doceniamy, ale chcieliśmy zaproponować Wam alternatywę. Zapraszamy na powrót do przeszłości, przypomnijmy sobie jak to kiedyś wyglądało i brzmiało w nieoczywistym, ale najlepszym wydaniu.
Kiedy wielcy artyści nagrywają album sformatowany „świątecznie”, ich talent i charyzma odciskają piętno na kompozycjach czy płytach, wznosząc je ponad poziom zwykłej świątecznej muzyki. Takie trzy przykłady mamy poniżej, ale uprzedzamy jednocześnie, że to „głębokie” lata 60. więc niektórym mogą wydać się one zbyt archaiczne. Zachęcamy jednak to wysłuchania, choćby po to, by zyskać jakiś poziom odniesienia do tego, co oferują nam współcześni wykonawcy i dzisiejsze media.
James Brown „A Soulful Christmas”
Konia z rzędem temu, kto jeszcze pamięta, że Mr. Dynamite nagrywał także kawałki z okazji Bożego Narodzenia? James Brown nagrał kilka takich albumów w trakcie swojej długiej kariery, ale najważniejszym z nich jest bez wątpienia „A Soulful Christmas”. James zawarł na nim również ważne piosenki o tematyce społecznej, a jedną z najbardziej znaczących była „Say It Loud – I’m Black And I’m Proud, Pts 1 & 2”.
Płyta ta wnosi on do typowej sztancy albumu świątecznego prawdziwy soul. Na przykład świetny kawałek „Tit For Tat (Ain’t No Taking Back)” jest totalnie niedoceniony, a „Santa Claus Go Straight To The Ghetto” mówi wiele o klimacie tych utworów, a takich na tej płycie jest więcej.
Johnny Cash „The Christmas Spirit”
Biorąc pod uwagę, że Johnny Cash wydał wiele albumów, nie dziwi fakt, że także udzieliły mu się świąteczne nastroje. Dziwi natomiast, że zdecydował się na to dopiero przy 17. płycie. Na wydanym w listopadzie 1963 roku przez Columbię albumie „The Christmas Spirit” pojawia się cała plejada znakomitości country, w tym żona Casha, June Carter, wokalistka Jan Howard i Jack Clement na gitarze.
Album, w przeciwieństwie do Jamesa Browne’a, zawiera już typowo świąteczny zestaw utworów, których możemy posłuchać razem z naszymi rodzicami i babciami. Nastrojowy „The Christmas Spirit”, lekko wzruszająca pastorałka „O Little Town of Bethlehem”, czy przebojowy (jak na ówczesne czasy) „Blue Christmas”, wykonywany wcześniej przez Elvisa Presleya.
The Beach Boys „Christmas Album”
Ten album został zrealizowany w 1964 roku, a więc cztery lata przed przełomowym „Pet Sounds„. Otwierający album 'Little Saint Nick’ rozpoczyna całą zabawę, a potem jest już tylko lepiej. Trochę doskonałych oryginałów (wg. krytyków lepszych od coverów), trochę przeróbek, ale wszystko podane zachwycająco stylowo i pokazujące, że Brian Wilson naprawdę jest geniuszem.
Okazuje się, że ta płyta była także jakimś przełomem dla Wilsona. Według Luisa Sancheza: „Muzyka The Beach Boys na 'Christmas Album” pokazuje jakość estetycznej selektywności, której nie miała żadna z poprzednich płyt grupy, aspirując nie tylko do wykorzystania istniejących popowych idei, ale także umożliwiając Brianowi dokonanie jednego z największych artystycznych postępów”.
Może okaże się, że ta płyta jest nam naprawdę potrzebna w dzisiejszych czasach. Trochę podniosła, nieco nostalgiczna, porusza wszystkie kluczowe uczucia – wzloty i upadki – których doświadczamy podczas Świąt.
https://youtu.be/_Xk2lm9re6s