Pierwszy krok do nagrań studyjnych
Zapadła decyzja – chcecie nagrać swój materiał w profesjonalnym studio. Pierwszy i najważniejszy krok macie za sobą. Dobre chęci to jednak za mało, należy zadać sobie podstawowe pytanie. Czy aby na pewno jesteście na to gotowi? Jak to sprawdzić? To proste, wystarczy przemyśleć kilka spraw. Przede wszystkim musicie spojrzeć krytycznie na własną muzykę. Ja wyznaję taką zasadę – jeśli utwór jest prosty, to prosto wpada w ucho. Odbiorcy lubią proste utwory, bo najłatwiej jest się przy nich bawić. Tak powstają przeboje. Oby tylko Wasz materiał nie był prostacki, ani przekombinowany. Nie odradzam nagrywania na początku muzyki ambitnej, radzę tylko – powoli. Lotne aranżacje, solowe pasaże i wirtuozerskie popisy wymagają lat ćwiczenia i jeśli brakuje Wam techniki, lepiej zostawić je na inną okazję. Solówka nagrana z błędem, lub taka, której słuchając aż czuje się drgające ręce gitarzysty wzbudzi po prostu śmiech. Nagrywacie przecież dla ludzi, którzy chcą słuchać Waszej muzyki, choć i ci potrafią być bezlitośni w swoich osądach. Dlatego nie ma najmniejszego sensu nagrywanie na przysłowiowe pół gwizdka. Trzeba ćwiczyć i ćwiczyć, aby móc potem niejednego zaskoczyć dobrą grą. Hans Kloss zawsze miał asa w rękawie. Pozdrawiamy J23.
Problem w tym, że kumple zwykle poklepują pochwalnie po ramieniu, utwierdzając Was tym samym w przekonaniu, że muzyka, którą tworzycie stoi na najwyższym poziomie, a dziewczyny plotkują: „Wiesz, mój chłopak gra w kapeli i będą nagrywać płytę”. Tylko, że często nagrywanie sprowadza się do wejścia do studia, rozstawienia „gratów”, zagrania jednego numeru. Potem kończy się czas i pieniądze, bo nie spodziewaliście się, że na przykład trzeba którąś partię gitary dogrywać kilka razy, bo „zżarł ją stres”. Dlatego właśnie zwracam uwagę na przygotowanie przed nagrywaniem. Każdy musi wiedzieć, kiedy i co ma zagrać – od pierwszego do ostatniego dźwięku. Improwizacje zostawmy tym, którzy parają się tym od lat. Taka samoocena to często dobry moment, aby do zespołu powołać menadżera. Osoba taka oprócz umiejętności typowo organizatorskich powinna znać się na muzyce, i konsekwentnie podążać we wspólnie przez was określonym kierunku muzyczno-wizerunkowym. Zdolny menadżer, razem z Wami będzie się uczył swojej roli. Powinien reprezentować zespół, organizować koncerty, promować Was i przede wszystkim autorytatywnie stwierdzić, kiedy gracie słabo, a kiedy nogi same skaczą. Po sukcesie zespołu i tak ucieknie z kasą i dziewczyną lidera. OK., żartowałem. W każdym razie dobrze, jeśli to właśnie menadżer i, na tym etapie, producent w jednej osobie znajdzie Wam odpowiednie studio nagraniowe, znając nastroje, upodobania czy wreszcie warunki finansowe zespołu. Od nich głównie zależy, gdzie nagracie Wasz materiał.