Walka z gitarami – czyli porady dla gitarzystów
Jeśli nadal jesteście przekonani, co do słuszności podjętej decyzji o nagraniu waszego materiału i ustaliliście już termin w studio, najwyższy czas na przegląd swojego instrumentarium. Pamiętajcie, że dobry instrument nie tylko dla Was lepiej brzmi, ale też ułatwia pracę realizatorowi. Podobnie ma się rzecz ze wzmacniaczami. Umiejętność wygenerowania, na trąbce złożonej z dłoni, brzmienia własnego piecyka gitarowego zdecydowanie nie wróży mu najlepiej. Przyszłość takiego sprzętu widzę w przemiale lub uzyskaniu z jego pomocą kominkowej energii konwencjonalnej. Ideałem jest stworzenie takiego brzmienia, które po drobnej korekcji częstotliwościowej samo sklei się z resztą instrumentów. A wiec bez przesady z dolnym środkiem pasma i najniższymi częstotliwościami generowanymi przez gitarę, czyli basami. Wspomnę jeszcze o ustawieniu menzury w gitarze, aby stroiła we wszystkich pozycjach i nie kaleczyła ucha. Nie powinna też brzęczeć na progach i zbyt krótko wybrzmiewać. No i rzecz jasna nie zapominamy o brzmieniu – a więc nowe struny i komplet zapasowy. Oprócz tego sprawne potencjometry, komplet kostek (żeby nie trzeba było wycinać np. z karty kredytowej), nowe naciągi na bębnach, pałki, „koncertowe” talerze i tak dalej. Właściwie warto rozważyć pożyczenie lepszych instrumentów niż na przykład przez godzinę próbować znaleźć wraz z realizatorem brzęczący gdzieś przy bębnach element. Większość studiów nagraniowych udostępnia obecnie do nagrań bębny lub wzmacniacze gitarowe, często po porozumieniu można liczyć na gitary lub inne instrumenty. Stawiam jednak pytanie otwarte – czy lepiej grać na swoim ogranym sprzęcie, czy na zupełnie nieznanym?