Przygotowujemy się do nagrań!
Koncerty to ważna sprawa. Przed wejściem do studia trzeba ich kilka zagrać. Płynie z tego szereg korzyści. Poznajecie reakcje odbiorców na waszą muzykę i w zależności od niej jesteście bardziej lub mniej przekonani o konieczności nagrania pierwszej płyty. Jeśli w trakcie imprezy publiczność żywo reaguje na prezentowane utwory i co najważniejsze domaga się bisów, to materiał wart jest nagrania. A tak naprawdę nobilitująca jest rozmowa po koncercie z kilkoma ludźmi, którym się podobało i którzy pytają o dalsze występy. Poza tym na koncertach tak naprawdę następuje zgranie zespołu. Tam gra się na całego, czysty żywioł. Próba w porównaniu do koncertu wydaje się nudna. W trakcie grania na żywo jest okazja do obserwacji własnej odporności na stres. Pod pewnymi względami przekłada się to na pracę przy nagrywaniu w studio własnej partii instrumentu. Tam dodatkowo, oprócz tremy, wyczuwa się presję czasu i wymowne spojrzenia kolegów, gdy coś zaczyna nie wychodzić. Niestety, kiedy zaczynają się pomyłki, to już na całego. Są sposoby, jak temu zaradzić, zdradzę je w kolejnej części porad dla nagrywających w studiu.
Wracamy do sali prób. Polecam pewien eksperyment, który służy wyrobieniu precyzji wykonawczej. Jest to dość ważne, bo w studio nie ma czasu na naukę gry, aranżowanie numerów, zmiany kompozycyjne. Spróbujcie skręcić głośność wzmacniaczy o połowę, gałki gain podobnie i zacznijcie normalną próbę. Jeśli wciąż będziecie grali energetycznie i z werwą oznacza to, że jesteście całkiem nieźle przygotowani. Jeśli towarzyszy temu zgranie, porozumienie i klimat, to jest super.