POD-ów we wszelakiej postaci od lat używają nie tylko domorośli shredderzy, ale całkiem poważni zawodnicy, by wymienić chociażby panów z MESHUGGAH, którzy czerwone racki Line 6 zabierali ze sobą również na scenę. Niezliczona ilość różnych innych zespołów budowała gitarowe brzmienie swoich płyt właśnie dzięki efektom Line 6 POD. Nowa generacja, opatrzona przydomkiem HD, to jednak coś więcej niż tylko kosmetyczne udoskonalenie dotychczasowej technologii – to stworzone zupełnie od nowa algorytmy brzmień, wyprowadzone w trakcie wielomiesięcznych prac nad analizą parametrów prawdziwych wzmacniaczy. Inżynierowie Line 6 skompletowali taki zestaw sprzętu, który z pewnością byłby szczytem marzeń niejednego gitarzysty, ba, już nawet niektóre pojedyncze modele z tej gromadki mogłyby pretendować do tytułu Świętego Graala wśród wzmacniaczy lampowych. W swoim wyborze kierowali się nie tylko tradycją, nakazującą wręcz uwzględnienie pewnych modeli, ale również głosami ludu, czyli zapotrzebowaniem współczesnych gitarzystów na brzmienie konkretnych konstrukcji. Wśród szesnastu pieców znalazły się więc stare (Fender, Vox, Marshall, Hiwatt) oraz nieco młodsze (Mesa) klasyki, rzeczy stosunkowo nowe i pożądane (Engl, Bogner), boutique’owe (Dr. Z, Divided by 13) i trudno dostępne, oldschoolowe rodzynki (Gibson, Supro, Park). Niektóre z nich, czasami znajdowane i wykupywane na aukcjach internetowych lub w lombardach, wymagały renowacji i przywrócenia do stanu używalności przez wizytę u lampowego specjalisty.